Heniek zatrzymuje się w Chicago, gdzie ma przejąć interes od niejakiego Magatha, dość sztywnego typka, któremu skory do żartów młody mężczyzna nie przypadł do gustu (i z wzajemnością). No ale cóż, business is business, więc obaj niechętnie ze sobą współpracują. Wcisło uczy się powoli angielskiego i stara się zrozumieć działanie firmy, co jest trudne, bo Magath udziela mu dość mętnych odpowiedzi. Heniek szybko zaczyna podejrzewać, że firma sprzedająca kasy pancerne jest przykrywką dla większego, nielegalnego interesu… Pewnego dnia sprawy poważnie się komplikują, a mężczyzna uświadamia sobie, że nie ucieknie przed wplątaniem się w kolejną awanturę. Wchodzi więc do świata, w którym rządzi Al Capone, wielki nowojorski gangster.
Polak nieźle odnajduje się w tym świecie, jednak tak długo, jak się da, stara się nie angażować w \”mokrą robotę\”. Chodzi do najlepszych jazz clubów (w jednym z nich ogląda występ Louisa Armstronga), nawiązuje romanse z pięknymi kobietami (myśli o Leokadii, która czeka na niego w Polsce, coraz rzadziej zaprzątają mu głowę, tym bardziej, że listy od dziewczyny docierają bardzo rzadko), chodzi na wystawne przyjęcia, grywa w golfa i pokera… Gangsterskie zakapiory pojawiają się obok niego tu i ówdzie, zaprzyjaźnia się z jednym czy drugim podejrzanym typem i przychodzi nieuchronnie moment, gdy dostaje propozycję z gatunku tych nie do odrzucenia. Jak zachowa się Heniek? Co innego przecież zastrzelić kogoś na wojnie, a co innego zabić człowieka na zlecenie mafii…
Trzeci i – wbrew moim przypuszczeniom – nie ostatni tom przygód Wcisły trzyma mocno w napięciu. Zdaje się, że Grzegorz Kalinowski rozkręcił się na dobre, bowiem dłużyzny, które odrobinę przeszkadzały w dwóch poprzednich częściach, tu nie występują, i mimo że to najdłuższy z dotychczasowych tomów, zdaje się, że przeczytałam go najszybciej. Henryk Wcisło jest typem bohatera, któremu się kibicuje, mimo że niejedno ma za uszami i, mówiąc szczerze, powinniśmy się cieszyć, gdyby trafił za kratki. A jednak trzyma się za niego kciuki i podziwia za spryt, czeka się, by znów wszystkich przechytrzył i ułożył sobie życie.
Obawiałam się, że przeniesienie akcji do Ameryki wyjdzie cyklowi na złe, bowiem jej dużym plusem była świetnie opisana Warszawa, jednak szczęśliwie tak się nie stało. Kalinowski świetnie wczuł się w klimat Ameryki lat \’80. XX wieku, a rozboje i życie gangsterów to właściwie powieściowy samograj. Wszystko to sprawiło, że \”Tajemnicę skarbu Ala Capone\” czytało mi się świetnie (mimo wciąż się pojawiających, choć jest ich już mniej, stylistycznych zgrzytów, przez które pewne zdania niezbyt dobrze brzmią) i naprawdę cieszę się, że będzie jeszcze tom czwarty, zapowiadany w posłowiu przez samego autora (jego tytuł to \”Tego jeszcze nie grali\”). Kalinowski jak zwykle wykonał potężny research, czym chwali się na końcu książki, no i słusznie. To między innymi dzięki dbałości o szczegóły i sprawdzenie wielu detali serię Śmierć frajerom czyta się tak dobrze.