Mieszkając w najgorszej dzielnicy Seulu, raczej nie robi się obłędnej kariery. Ot, co najwyżej zostaje się lokalnym watażką, który ma pod sobą kilka salonów gier albo kończy się jako sprzedawca w sklepie czy właściciel malutkiego baru szybkiej obsługi i ledwie wiąże koniec z końcem. Bywają jednak tacy, którzy mają wielkie marzenia, determinację, talent i siłę charakteru odpowiednią, by uciec i osiągnąć sukces. Takim człowiekiem jest Park Min-u, który teraz, będąc u schyłku zawodowej kariery, wspomina swą drogę na szczyt. Niespodziewanie na pierwszy plan wybija się jedno pytanie: Czy warto było poświęcić miejsca znane z dzieciństwa i ludzi, których kiedyś szanował i kochał, by osiągnąć sukces? W „O zmierzchu” Hwang Sok-Yong aplikuje nam dość gorzką pigułkę.
Park Min-u zdecydowanie jest człowiekiem sukcesu: jako jedynemu z grupy dzieciaków udaje mu się wyrwać z seulskich slumsów i dobrze wykorzystać czas transformacji w Korei. Jako utalentowany i szybko zdobywający popularność architekt, mężczyzna projektuje kolejne nowoczesne budynki, odmieniając wygląd i poprawiając atmosferę ubogich dzielnic. Te zmiany dotykają także Seulu i miejsc, z których się wywodzi. Znikają lokalne stragany, osiedla zaniedbanych domków, brudne, zarośnięte podwórka i szemrane salony gier. Zamiast tego powstają eleganckie sklepy i szklane biurowce. Park Min-u dzięki determinacji i wieloletniej ciężkiej pracy ostatecznie staje się właścicielem dużej firmy realizującej prestiżowe projekty. Jest spełniony i szczęśliwy: i wtedy dostaje niespodziewaną wiadomość od kobiety, którą kiedyś pokochał, a potem zdradził. Pogrzebane w pamięci obrazy przyjaźni z dzieciństwa i pierwszej miłości powracają.
„Gdy byłem młody, wcale nie patrzyłem na świat tak cynicznie. Rozumiałem tych, którzy sprzeciwiali się wszelkim niesprawiedliwościom, jednocześnie zapewniając samego siebie, że jakoś muszę je znosić. To właśnie dzięki tej samokontroli byłem w stanie sam sobie wybaczyć. Wraz z upływem czasu dopadło mnie swego rodzaju notoryczne zrezygnowanie, moim nawykiem stało się traktowanie wszystkiego i wszystkich wokół chłodno, z obojętnością. Sądziłem, że świadczy to o mojej dojrzałości”.
Mężczyzna wraca wspomnieniami do dzieciństwa, gdy bawił się z przyjaciółmi w niebezpiecznych zakątkach slumsów, kupował jedzenie z okolicznych budek, których właściciele w ten sposób zapewniali sobie środki na przeżycie, bił się z chłopakami i poznawał po raz pierwszy co to miłość. Gdy był dzieckiem, nie negował takiego sposobu na życie, w końcu tu się urodził i tak żył, wydawało mu się to naturalne. Później jednak zapragnął czegoś więcej: wyprowadził się, znalazł porządny pokój w domu ludzi, którzy zatrudnili go, by udzielał korepetycji ich synowi. Park Min-u był ambitny i nie chciał żyć jak jego rodzice i starsi przyjaciele. Wiedział, że w seulskich slumsach nic go nie czeka. Udało mu się osiągnąć sukces dzięki ciężkiej pracy i przez całe życie był przekonany, że było warto, ale czy na pewno?
„Po doświadczeniu tego wszystkiego zacząłem myśleć o tym, jak zażartą walką jest ludzki żywot”.
„O zmierzchu” jest rozpisane na głosy, dzięki czemu poznajemy różne perspektywy. W tej sytuacji głos sukcesu Park Min-u, który początkowo wybija się na pierwszy plan, blednie, gdy wsłuchamy się w głos kobiety, która urodziła się, dorosła i zestarzała w slumsach. Transformacja dzielnicy nie przyniosła jej nic dobrego, wręcz przeciwnie: zamykają się kolejne dostępne dla niej miejsca pracy, a znajomi z dawnych lat gdzieś znikają. Park Min-u pojmuje, że wraz z sukcesem stracił łączność z samym sobą z dzieciństwa, że wyrzekł się pewnej części siebie, bo się jej wstydził. Nagle dociera do niego, że co dla jednych było rozwojem i błogosławieństwem, dla innych oznaczało klęskę. To ci najsłabsi mieszkańcy ubogich dzielnic ponieśli największe koszty transformacji kraju.
Hwang Sok-Yong daje nam do myślenia, zaczynamy się zastanawiać, czy zawsze sukces i materialne dobro są najważniejsze? Czy można bezkarnie odciąć się od swoich korzeni? Czy to nie naiwne, że gdy nie myślimy o nędzy i niepowodzeniu innych, to próbujemy sobie wmawiać, że one nie istnieją? Jeśli wyrzucimy na skraj pamięci pewne nieprzyjemne sprawy, możemy żyć wygodnie, ale co, jeśli pewnego dnia coś przypomni nam o miejscach i ludziach z dawnych lat? Co, jeśli kolejne wieści od koleżanki z młodości będą jak pociski raniące nas i przypominające dawno zapomniany ból? Dzięki lekturze „O zmierzchu” można się zdobyć na refleksję i zadać sobie pewne pytania, gdy jest jeszcze na nie dobry czas, a nie na końcu życia, tak jak główny bohater, który nic już nie może zmienić. To dobry tytuł dla ludzi, którzy lubią, gdy książka ich poruszy i da do myślenia. Miłośnicy wartkiej akcji powinni poszukać innej lektury.
Karolina Sosnowska
Autor: Hwang Sok-Yong
Tłumaczenie: Dominika Chybowska-Jang
Tytuł: O zmierzchu
Tytuł oryginalny: Haejil Muryeop
Wydawnictwo: Uniwersytetu Jagiellońskiego
Wydanie: pierwsze
Data wydania: 2022-09-20
Kategoria: literatura piękna
ISBN: 9788323351740
Liczba stron: 208