Felicyta cudem ocalała i pomimo, że pochodzi z barbarzyńskiego plemienia została przyjęta na wychowanie przez rzymskiego obywatela. Wiodła szczęśliwe, beztroskie życie, ale jej opiekun zmarł. Okazuje się, że przybrany ojciec zostawił jej spory posag, ale obwarował to warunkiem, mianowicie dziewczyna ma wyjść za jego bratanka. Wprawdzie Serwiusz jawi się dla wielu jako idealny kandydat na męża, bo i zamożny i przystojny, to jednak prze przypadek Felicyta widzi coś, co odstręcza ją od zamążpójścia. Dziewczę postanawia uczynić wszystko, by pan młody się rozmyślił, bo tylko wtedy dziewczę nie straci posagu. Sprawy nie idą do końca tak jak zaplanowała, a na dodatek okazuje się, że starożytny Rzym jest miejscem nader nieprzyjaznym dla kobiety pozbawionej opieki. Rzymskie odcienie miłości to porywająca opowieść o uczuciach, z elementami sensacji i kryminału, która nie rozczaruje żadnej niewiasty łaknącej motylkowej opowieści o miłości.
Dla mnie Rzymskie odcienie miłości to taka powieść na wieczór, albo na weekend. Gdyby nie migrena, pewnie książka pojechałaby ze mną na plażę, jeżeli oczywiście ta pogoda przestanie być złośliwa jak teściowa i pozwoli nam chociaż w jeden weekend się poopalać. Jest to lekka powieść dla kobiet, które chcą odciąć się od świata i przenieść się do alternatywnej rzeczywistości. Oczywiście już czytając Mariannę stawiałam pewne zarzuty, czy to o naiwność, czy schematyczność i ta powieść też nie jest od tego wolna, ale dochodzę do wniosku, że to tak jakbym się czepiała, że w kryminale leje się krew. Sięgałam po tę książkę bo chciałam motylków, miłosnych perturbacji i oderwania od bólu głowy. I wszystko to dostałam. Włącznie z dramatami, sekretami, śledztwem i zwrotami akcji. Nawet w śledztwo dałam się wciągnąć. Czytałam do pierwszej w nocy, nic nie było mnie w stanie od tej książki oderwać. No dobra mecz na Wimbledonie oglądałam jednym okiem, dlatego dziś mam lekkiego zeza.
Czekam na kolejną powieść Magdaleny Wali i wiem, że będę czekała na każdą kolejną jeżeli tylko dalej będzie tak pisała. Jestem oddaną fanką, chociaż nie bezkrytyczną, ale któż jest doskonały.