Trochę wyrodziłam się z rodziny, bo ogólnie u mnie chodzenie na grzyby jest cenione, a ja w sumie na poważnie poszłam raz, to chyba tam ugryzł mnie kleszcz i prawie umarłam na niezdiagnozowaną prędko boreliozę, chyba nikogo więc nie dziwi, że po lesie nie chodzę, jak trzeba, grzyby oporządzę, ale parcia nie mam. Dlaczego więc skusiła mnie ta książka? Połączenie grzybów i żałoby mnie zafrapowało. Nie sądziłam, że ktoś poleci po bandzie i napisze o tym, że człowiek żyje, a później staje się ziemią, takich bezpośrednich konstatacji nie usłyszymy już nigdzie, prócz wiejskiego pogrzebu i to w mojej Wschodniej Polsce.
Wyruszamy do Skandynawii, tam pochodząca z Malezji autorka po nagłej śmierci ukochanego męża szuka nowego sensu życia. Śmierć męża ją zaskoczyła, wprawiła w stupor, kobieta szuka czegoś, co ją zajmie. W oko wpada jej mykologia, czyli nauka o grzybach, ponieważ Norwegia oferuje większe szanse dla ludzi, którzy chcą poszerzyć wiedzę, to organizowany jest kurs o grzybach, Litt Woon zapisuje się i z nowicjuszki wkracza do świata, który z jednej strony jest ogromny, jeśli chodzi o wiedzę a z drugiej strony grzybiarze to społeczność wybrednych hobbystów. Jak wszyscy pasjonaci są wymagający, są wśród nich prawdziwi specjaliści, weterani, którzy momentalnie mogą wpędzić w kompleksy nowicjusza. Ta książka to przeplatana opowieść kobiety, która w żałobie próbuje otworzyć się na coś nowego i pasjonatki nuworyszki, która dzieli się z czytelnikami fascynującym światem grzybów.
Grzyby to przedziwne stwory, okazuje się, że więcej wspólnego mają ze światem zwierząt niż roślin. Chociaż z grzybami kojarzy nam się borowik, kurka czy muchomor, to świat grzybów jest dużo rozleglejszy, grzyby mają od mikroskopijnych rozmiarów przedstawicieli, do osobników, których grzybnie rozciągają się kilometrami, co udowodniono badając je genetycznie, czad no nie? Fascynująca jest ta książka, o większości zagadnień nie miałam pojęcia. Jakie mankamenty? Brak rycin, w książce przyrodniczej przydałby się wklejka z rycinami, czy zdjęciami. Drugi mankament to, jako że książka jest pisana przez Norweżkę, to dowiemy się głównie o grzybach rosnących w Skandynawii, wiele nazw będzie dla nas nieznanych, nie jest to coś, co uwiera, ale tak troszkę mi powieka drgała. Przy czym ja na grzyby nie chodzę, jak już wspomniałam, więc książka dla mnie miała wymiar edukacyjny, a wiedza jest transgraniczna. Jestem fanką tych przyrodniczych książek Wydawnictwa Literackiego, nie mogę się doczekać kolejnej!
Katarzyna Mastalerczyk