XIX-wieczny Kraków z jego bohemą, nadziejami, marzeniami i skandalami. Biedna Zosia wyrzucona z pracy przez zazdrosną żonę dziedzica nie ma nic. Florian i Marcel, biedni, nic nieznaczący nagle dostają spadek po jednym z najbogatszych ludzi w Krakowie. Bo równowaga zawsze musi zostać zachowana, a gra pozorów toczy się bez ustanku.
Porywająca, odurzająca i kusząca, jak bohema, niedająca spokoju, ciągle obecna w myślach. Tak w skrócie, ale jednocześnie bardzo trafnie, można opisać tę książkę. Ja jestem zaczarowana wątkami obyczajowymi, mezaliansami i związkami nie do pomyślenia, układami, układzikami i tym wszystkim, co stało za czasem rozwoju i emancypacji. Bo właśnie takie mamy tutaj tło historyczne, trochę wsi, sporo Krakowa związanego konwenansami i tym, co wypada, a czego robić nie można. Do tego świetnie pokazane psychologiczne aspekty ubożenia i bogacenia się. Tu bohaterowie wrośli w ramy swej klasy i choć okres Młodej Polski narzuca modernizm zarówno w sztuce, jak i wżyciu, to prawie wszyscy – bogaci, a także biedni nadal trzymają się pewnych ram postępowania. Na ich tle jednostki podążające z duchem czasu, niedające się zamknąć w domu kobiety, mężczyźni robiący na przekór oczekiwaniom są jeszcze bardziej wyraziste.
Najbardziej tutaj podobał mi się wątek Franciszki – nieślubnego dziecka, do tego zarabiającej na życie jako szwaczka i o zgrozo, niepalącej się, żeby iść za mąż i jej klientek. Kobiet, które mają się za wyżej postawione, za lepszych ludzi z racji urodzenia, a tak naprawdę nic sobą nie reprezentują, są głupsze, mniej zaradne i ogólnie można je określić jedynie mianem szkodników. A zestawienie Franciszki z Zosią, jest już mistrzostwem. Rozwój i bunt jednej naprzeciw stłamszenia i bierności drugiej. Jednak równowaga przecież musi zostać zachowana…
O miłości, która nie może zostać spełniona, o marzeniach, które nie zostały spełnione, bo brakło odwagi, by po nie sięgnąć, o karze, zbrodni i wyrzutach sumienia. A w końcu o upadku pewnej epoki, który próbuje się ukryć kolejną warstwą pudru i pozorów. To może budzić zachwyt, a może się nie podobać. Bo nudne, bo toczy się pewnym dziwnym rytmem i oscyluje ciągle koło romansów i skandali. I tak właśnie jest, ale to doskonały obraz tamtej epoki i ja właśnie za to cenię tę powieść. To nie zwykła opowiastka dla uciechy, to saga oparta na okresie historycznym, który był właśnie taki: rozwiązły, zmieniający obraz świata i zmieniający ludzi.
Katarzyna Boroń