Las Kabacki i przygody mieszkającej w nim dziczej rodziny poznaliśmy już w książce “Dzik Dzikus” Krzysztofa Łapińskiego. Teraz będziemy towarzyszyć im w podróży do Świnkowa, bo oto do Lasu Kabackiego przybywa dziwne stworzenie o ludzkich oczach, ale i raciczkach jak dziki.
Co robią dziki? Na początku nieco stronią od nowego przybysza. Bo jest taki inny, tak bardzo pachnie człowiekiem, ma jasną skórę jak oni. A ludzi należy się bać i przed nimi uciekać. Jednak przybysz chodzi na czterech nogach i ma takie smutne oczy, jakże mu nie pomóc?! Okazuje się, że to uciekinierka z samochodu wiozącego trzodę chlewną do rzeźni (choć nie ma w książce o tym dosłownego nawiązania, ale my, dorośli, możemy się tego domyślić).
![](http://www.pomniejszacz.pl/files/pobrane-1_26.jpg)
Mieszkańcy lasu nie baczą na inność. Postanawiają pomóc śwince Malwinie, której zagraża wielkie niebezpieczeństwo. Nie dość, że ludzie chcą ją złapać, to jeszcze brak sierści nie pozwoli jej na przebywanie z dzikami, z którymi zdążyła się zaprzyjaźnić. Jedynym wyjściem jest zaprowadzenie jej do miejsca, gdzie wszystkie świnki żyją szczęśliwie: Świnkowa (tu warto wspomnieć, że nie jest to wymysł literacki, bo coraz więcej jest azyli dla zwierząt hodowlanych np. Chrumkowo). Jeszcze nie wiedzą, ile czeka na nich przeszkód i niespodzianek.
Książka nie tylko uczy szacunku i miłości do zwierząt, ale także pokazuje, jak mądre są świnie i dziki. Autor w podziękowaniach znajdujących się na końcu książki wskazuje, że potrafią nie tylko rozpoznawać utwory muzyczne, ale np. odkrywać nowe zastosowania przedmiotów i używać ich jako narzędzi.
![](http://www.pomniejszacz.pl/files/pobrane_83.jpg)
Przygody świnki Malwiny mogą być dobrą okazją do rozmów z dzieckiem na temat inności, odmienności, odtrącenia i ostracyzmu społecznego. Pokazuje, że naprawdę niewiele nas różni i jak ważna jest empatia. Uczy także, że wspólnymi siłami, działając ponad podziałami, możemy dokonać czegoś niewyobrażalnie trudnego.
Dodam tylko, że jest to też świetna książka, aby porozmawiać o wegetarianizmie. I nie o samej diecie mam tu na myśli, ale o ideologii kochania zwierząt tak mocno, że nie wyobrażamy sobie ranienia ich, a tym bardziej jedzenia ich mięsa czy produktów odzwierzęcych. Lektura może też stać się katalizatorem zmian w jadłospisie dziecka – warto wspierać takiego malucha, jeśli poczuje, że woli wesołą świnkę od pysznej szynki.
Całość jest pięknie zilustrowana i wydana. To jedna z tych książek, które warto pokazać dzieciom.
Monika Kilijańska