Marieta wyjeżdża na Mazury, żeby odpocząć i złapać dystans na polecenie psychoterapeuty. Ma nadzieję na uleczenie i poczucie czegoś. Maks z kolei nie chce nic czuć i ma nadzieję na spokój. Żadne z nich nie ma natomiast ochoty na romans.
Liczyłam na spokojny, delikatny romans, takie czytadełko, które pozwoli się rozerwać, spędzić miło czas, ale które na długo w głowie nie pozostanie. By po jakimś czasie znów można było zanurzyć się w świat bohaterów i nie pamiętać, co tam się działo. I jeślibym miała oceniać książkę po własnych oczekiwaniach, to musiałabym napisać, że się rozczarowałam. Jednak, na szczęście, autorka wiedziała lepiej, czego chcę i stworzyła opowieść, która co prawda zostaje w pamięci, ale tuż po zakończeniu lektury chce się znów zacząć czytać.
Co w tej książce jest takiego niesamowitego, że porwała mnie bez reszty? Sposób przedstawiania historii przez autorkę. Pisze o sztuce: o fotografii i rzeźbie, ale robi to w taki sposób, że czytelnik ma wrażenie, że to w nim rzeźby, tworzy emocje i je utrwala, wydobywa te najgłębiej schowane i szlifuje je, nadając im piękny kształt. Albo utrwala chwile, opisując je tak plastycznie, że wystarczy zamknąć oczy, by przenieść się nad urokliwe jezioro, czy do tajemniczego baru. Jej język jest tak obrazowy, że pod palcami można poczuć fakturę materiału, a do nozdrzy dolatuje upajający zapach. To wszystko tworzy niepowtarzalny klimat tej historii.
Bohaterów takich, jak Marieta i Maks jest wielu. To prawie standard, że z dwójki ludzi któremuś, o ile nie właśnie obojgu, jak w tym przypadku, towarzyszą demony z przeszłości. I właśnie dlatego liczyłam na proste i łatwe czytadełko. A jednak Dominika Rosik potrafiła przedstawić ich tak, że z banalnych postaci stali się ciekawymi, wielowymiarowymi bohaterami. Ma się ochotę poznać ich bliżej, zrozumieć i polubić. Świetnym tłem do tego procesu są postacie drugoplanowe, które czasem bardziej motają, czasem wyjaśniają przyczyny i pomagają zmierzyć się ze skutkami.
Należy koniecznie wspomnieć również o medycznej stronie książki, zarówno od strony zdrowia fizycznego, jak i psychicznego. Nie będę zdradzać szczegółów, jednak historia Mariety zrobiła na mnie spore wrażenie, a jej dochodzenie do siebie i do prawdy oraz terapia – jeszcze większe. Myślę, że taka terapia może się przydać każdemu, nie tylko w takim kryzysie, w jakim znajdowała się dziewczyna.
“Czulsza niż dotyk” to mądra, opowiedziane z ogromnym wyczuciem opowieść o ranach, na których nie pojawią się blizny, bo wciąż są na nowo rozdrapywane. I o bliznach, których nie da się przykryć, można tylko nauczyć się z nimi żyć. Oraz o tym, jak pierwsze zamienić w drugie. To opowieść o sile, determinacji i strachu, głupich decyzjach i jeszcze głupszej dumie, która potrafi zniszczyć szansę na szczęście. I oczywiście o miłości, która potrafi zamieniać rany w blizny i uczy je kochać.
Polecam każdej romantyczce. Oraz każdemu, kto ma chwilę zwątpienia. A ja zabieram się za czytanie. Znów. By poczuć magię plastycznych opisów i księżycowej tęczy.
Katarzyna Boroń
Autor: Dominika Rosik
Tytuł: Czulsza niż dotyk
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Wydanie: I
Data wydania: 2023-02-14
Kategoria: romans, literatura obyczajowa
ISBN: 9788382028218
Liczba stron: 384