Chyba każdy kto oglądał czy też ma
zamiar oglądać Poltergeista widział Ducha z
1982 roku w reżyserii Tobe Hoopera. Co prawda nie było to nic nadzwyczajnego,
ale przyznać trzeba, że film trzymał poziom i budował odpowiednie dla gatunku
napięcie. Czy Kenan Gil poradził sobie z remekiem?
Eric Bowen (Sam
Rockwell) po utracie pracy wraz ze swoją rodziną – żoną Amy (Rosemarie DeWitt)
oraz trójką dzieci: Kendrą (Saxon Sharbino), Griffin\’em (Kyle Catlett) i
Madison (Kennedi Clements) – przeprowadza się na spokojne przedmieścia. Dom do
którego się prowadzają wydaje się zwyczajnym budynkiem obok którego rośnie
rozłożysta płacząca wierzba. Szybko okazuje się, że miejsce skrywa swoje
mroczne tajemnice. Ze strychu słychać dziwne głosy, skrzypienie podłogi, która
zmienia się w błotniste bagno. Najmłodsza Madison jako pierwsza za pomocą
telewizora nawiązuje kontakt z duchami. Gdy jeden z nich przenosi dziewczynkę
do równoległego świata wydaje się, że nic nie jest w stanie jej uratować.
Lubie horrory w
których mowa o duchach, z tych obejrzanych dotychczas to właśnie Duch oraz Obecność z 2013 roku, te dwa zapamiętałam najbardziej. Niestety Poltergeist nie trafi na listę tych
ulubionych. Właściwie to jestem nim ogromnie zniesmaczona.
O ile Duch zaskakiwał i wywoływał
dreszcze o tyle Poltergeist jest
wierną kopią, która została tylko uwspółcześniona, co wcale nie sprawia, że
patrzy się na produkcję przychylniejszym okiem. To, co w pierwotnej wersji
stanowiło plusy (stary duży kineskopowy telewizor, widok dłoni na nim
wywołujący dreszcze, obraz równoległego świata, pasujący do tamtych czasów
sprzęt) teraz tylko zmuszało do ziewania i przewracania oczami. W remeku nie ma
nic nowego, widź od początku wie jaka scena będzie następna, a nowoczesne
efekty są prawdę mówiąc wkurzające. Zaakcentowanie nowej technologi, telewizor
jestem jeszcze w stanie przełknąć, ale podobno w zaświatach nic elektrycznego
nie powinno działać, to jakim cudem bez problemu można było korzystać z zabawki
dron, która była ważna dla fabuły. Ani reżyser, ani scenarzysta David Lindsay –
Abaire się nie popisali, a szkoda.
Jeśli chodzi o
obsadę jestem zawiedziona grą aktorską, szczególnie Sama Rockwella (Eric),
Rosemarie DeWitt (Amy) czy też Saxon Sharbino (Kendra). Liczyłam, że uda im się
ożywić postacie, które odgrywali, ale nie, zupełnie im się to nie udało. Miałam
wrażenie jakby nie potrafili wczuć się w swoje role i z musu je odgrywać. Na
szczęście ze swoimi rolami dobrze poradzili sobie najlepiej najmłodsi z obsady
– Kyle Catlett (Griffin) i Kennedi Clements (Madison) oraz jeden z dorosłych
Jared Harrison (Carrigan Burke). Widać, że się wczuli i zaangażowali, okazywali
emocje i ich gra była pozbawiona sztuczności, co trochę ratowało całość.
Jestem
zawiedziona, bardzo zawiedziona. Domyślałam się, że nie zastanę tu nic nowego,
ale liczyłam na efekty, które dodadzą czegoś nowego remekowi. Zabrakło mi grozy,
autentyczności u aktorów odgrywających swoje role no i logiczności w niektórych
momentach. I o ile Tobe Hooper potrafi utrzymać jakiś poziom i nie zanudzić o
tyle Kenan\’owi Gil\’owi absolutnie to nie wychodzi. Nie czepiam się wiernie
odwzorowanego scenariusza, a wykonania i produkcji.
Podejrzewam, że
Poltergeist będzie zbierał różne opinie,
ale w moim odczuciu jest to słaba próba dorównania pierwowzorowi. Jeśli znacie Ducha to pozostańcie przy tej wersji
– unikniecie rozczarowania. Niemniej, ci mniej wymagający widzowie mogą odebrać
film bardziej pozytywnie.
Irena Bujak