Druga
część opowieści o Herbercie Kruku, krawcu-magu, toczy się w Warszawie, do
której powróciła magia… Czy głównemu bohaterowi
uda się po raz kolejny zapobiec tragedii? Czy będzie potrafił otrząsnąć się z
tragicznych wspomnień?
Zaginął Order Virtuti Militari,
nadany miastu Warszawa po niemieckiej okupacji. Okazuje się, że był to ważny
magiczny artefakt, którego obecność chroniła miasto przed niebezpieczeństwem.
Tymczasem zaczyna się czas piłkarskich zmagań, na które do stolicy ściągnęli
kibice z całego świata. Czy Herbertowi uda się zapobiec nadciągającej
katastrofie?
Mniej więcej wiedziałam, czego
mogę spodziewać się po drugiej części przygód Herberta Kruka: dziwnej akcji,
pełnej tajemniczych istot i pokrętnej, magicznej logiki, oczywiście powiązanej
z wielowiekową historią naszej stolicy. I nie pomyliłam się. Order nie różni się bowiem specjalnie od
Okupu krwi, który czytać miałam
okazję jakiś czas temu. Z przykrością muszę nawet stwierdzić, że nic specjalnie
mnie w tej książce nie zaskoczyło…
Jednym z powodów takiej sytuacji
jest z pewnością to, że pojawiające się na stronach książki kreatury znane mi
były już z poprzedniej części, a więc i ich zachowania mogłam się domyślać.
Wiedziałam, kto zwiastuje kłopoty, a kto raczej wybawienie. Nie oznacza to, że
mogłabym od razu wymyślić całą fabułę, ale żałuję, że Autor nie zdecydował się
na kompletną zmianę magicznych stworzeń, bo po tym, co stworzył wyraźnie widać,
jak bardzo bujną ma wyobraźnię.
Nie można za to Jamiołkowskiemu
odmówić sprawnego pióra oraz talentu do kreowania ciekawych głównych bohaterów.
Herbert Kruk w tej części musi zmagać się nie tylko z niebezpieczeństwem
zagrażającym miastu, ale również z swoją przeszłością (która dopada zawsze w
najmniej spodziewanym momencie) i zdecydowanie wychodzi z tych zmagań obronną
ręką, a to oczywiście jest zasługa Autora.
Połączenie kryminału i powieści
fantastycznej w wypadku Orderu sprawdza
się fantastycznie: książkę czyta się bardzo szybko, spokojnie można się z nią
zapoznać w czasie jednego wieczoru. Choć nie wymaga od czytelnika specjalnego
zaangażowania emocjonalnego (ani nie jest literaturą najwyższych lotów), nie
oznacza to wcale, że jej lektura jest stratą czasu. To po prostu sprawnie
napisana opowieść, idealna dla zabicia czasu i zaznania chwili relaksu.
Dominika Brachman