Zarówno
ja, jak i moja Mama, uwielbiamy kolorowanie. Non-stop szukamy
ciekawych kolorowanek, aby mieć czym zająć ręce podczas oglądania
telewizji lub zwyczajnie dla relaksu. W styczniu trafiłyśmy w
Internecie na zapowiedź \”Animorphii\” i zachwyciła nas
złożoność grafik, więc postanowiłyśmy spróbować swoich sił.
Animorphia
to przepiękny zbiór ilustracji wykonanych przez Kerby Rosanes. Z
małych elementów powstają przepiękne kompozycje, czego okładka
jest jedynie przykładem. Publikacja bogata jest również w prostsze
ilustracje lub w połowie puste strony, na których trzeba popisać
się wyobraźnią i dorysować brakującą część (np. część
roju pszczół albo dodatkowe ozdoby dla słonia).
Niezmiernie
spodobało mi się, że w książce znalazły się kolorowanki o
różnym poziomie trudności. Były te z dużymi elementami, które
można było znacznie szybciej uzupełnić. Były i takie z drobnymi
postaciami, składającymi się w większą całość, które
wymagały już zaplanowania każdego kroku (co mi nie wyszło, za
bardzo lubię mieszać kolory). Najbardziej zaciekawił mnie zabieg,
którego do tej pory nie spotkałam – od czasu do czasu na obu
sąsiadujących stronach znajdowały się podobne ilustracje, co
mogłoby stanowić wspaniałą zabawę dla mamy i dziecka lub pary
przyjaciół – każdy wykonuje swoją stronę, aby potem porównać
pomysły i efekty pracy.
Muszę
zwrócić uwagę na to, co dla mnie stanowi ogromny minus, jednak dla
innych może być plusem. Nie wyginałam książki, nie rzucałam nią
o ściany, nie chodziłam po niej, a i tak powypadała mi z niej duża
liczba stron. Dwustronicowe kolorowanki porozpadały się i straciły
całą magię. Niemniej osoby, które lubią wszystko kolorować
oddzielnie i wolą wyjmować po jednej kartce z takiej publikacji,
powinny być zadowolone. Strony wyrywają się równo, więc nie ma
problemu z żadnymi ich uszkodzeniami.
Nie
sprawdzałam, jak papier znosi kontakt z farbami, niemniej wszelkiej
maści markery nie przebijają przez niego. Kartki wydają się
wystarczająco grube, by u nikogo nie wystąpił problem
\”przeniesienia koloru\” na drugą stronę.
Przyznam
jednak, że wiele ilustracji jest tak szczegółowych, że zwyczajnie
traciłam cierpliwość, przez co nie udało mi się ich ukończyć.
Nawet te proste okazywały się mnie przerastać. Szczególnie gdy
wystarczyło, że pokolorowałam nie tak jeden z elementów
dwustronicowego rysunku i nagle wszystko siadało.
Podsumowując,
\”Animorphia\” to publikacja dla fanów kolorowana, którzy
mają dość prostych rysunków i poszukują czegoś, co pozwoli na
zabłyśnięcie kreatywnością. Tutaj wyobraźnia jest bardziej
potrzebna niż kredki, a umiejętność planowania na kilka kroków w
przód zapewnia powodzenie.
Natalia Pych