Pomimo upływu lat (już niedługo setna
rocznica), tragiczny koniec rodziny Romanowów, wciąż rozpala
wyobraźnię, fascynuje. Postać Rasputina, obrasta w nowe legendy.
Śledzę z ciekawością te książki bazujące na upadku ponad
trzywiekowej dynastii i niestety często się zawodzę. O ile książki
historyczne, po prostu zawsze mnie ciekawią, o tyle powieści,
niestety są zbyt sztampowe i wymuszone. Nie czytałam książki,
którą Kathryn Harrison zadebiutowała na polskim rynku. Wiem, że
wzbudziła skrajnie różne odczucia. Tutaj byłam ciekawa carskiego
wątku, bo jakoś nigdy nie uległam fascynacji Rasputinem, bo te
wszystkie opisy przeczą logice, chociaż podoba mi się jak Thorwald
wyjaśnił jego uzdrawiającą moc. No ale, nie o Rasputinie, nie o
hemofilii, a o książce z naprawdę elegancką i wpadającą w oczy
okładką.
Gdy dworskie koterie, w końcu osiągają
swój cel i udaje im się zabić Grigorija Rasputina, aby ocalić
resztki godności domu carskiego, jak wiemy caryca Aleksandra wpada w
rozpacz. A jednak, to nie tylko dla Romanowów była tragedia,
Rasputin miał swoją rodzinę. I autorka właśnie z perspektywy
jego córki opowiada to co się stało po śmierci mnicha.
Aleksandra, uważając to za swój obowiązek przygarnia Maszę,
wierząc że teraz ona zajmie miejsce swojego ojca i będzie ratować
nadzieję Romanowów, carewicza Aleksego, chorego na hemofilię. To
już ostatnie podrygi dynastii. Nie upłynie dużo czasu, a Mikołaj
zostanie zmuszony do abdykacji, a cała rodzina zostanie aresztowana.
To wyobcowanie zbliży Aleksego i Maszę i stanie się pretekstem do
snucia przeróżnych opowieści, licznych retrospekcji. Chociaż
koniec jest tak bliski, co powinno nadać tragicznej nuty całej
powieści.
Ostatnio sięgałam po książki
związane ze zmierzchem Romanowów i niestety Uroki są dla
mnie ogromnym rozczarowaniem. Już nawet nie chodzi mi o to, że styl
autorki jest dla mnie zbyt toporny. Chodzi najbardziej o to, że nie
wiem co ta książka miała wnieść. Czy miała pokazać Rasputina,
jako wspaniałego człowieka? Jeśli tak, a widać wyraźne próby,
aby wybielić, tę niemalże demoniczną postać, to efekt jest
kiepski. Jeśli miała pokazać rodzinę Romanowów od nowej strony,
to wyszło jeszcze gorzej, bo nie znalazłam niczego nowatorskiego.
Wszystko jest oklepane i nijakie. Po prostu ta książka, bardzo nie
trafiła w mój gust. Może za wiele sobie po niej obiecywałam,
trudno żeby było inaczej, bo akurat ten okres w historii Rosji to
mój konik, ale o ile doceniam pomysł, o tyle wykonanie mnie
zawiodło. I chociaż zwykle przeżywam ten nadciągający koniec,
mając nadzieję, że tym razem im się uda, tak tym razem, nic,
zero!! Miałabym nadzieję, że może to znak, że dorastam i
zaczynam twardo stąpać po ziemi, ale niestety obawiam się, że to
po prostu wina autorki, a nie zasługa mojego rozwoju.
Z bólem serca, nie polecam
Katarzyna Mastalerczyk