Świat idzie do przodu, a z nim demony – tak powinno brzmieć motto tego filmu. Mieliśmy już mordercze VHS, nieodebrane mordercze połączenia telefoniczne, ale kiedy usłyszałem o demonie zaklętym w aplikacji telefonicznej, parsknąłem śmiechem. Sam pomysł wydawała się tak bardzo absurdalny, że aż niemożliwy do zrealizowania, chociaż na przeciętnym poziomie? Czy demon w komórce może nas wystraszyć? Odliczanie czas zacząć!
No dobra zacznijmy od początku – tak jak wcześniej powiedziałem, sama fabuła jest dość absurdalna. Nasi znudzeni bohaterowie postanawiają ściągnąć podczas imprezy durną aplikację, która ma pokazywać, kto umrze najwcześniej. Łączą to z ostrym piciem – czyli, kto ma umrzeć najszybciej, pije wszystkie drinki na stole. Oczywiście dziwnym trafem aplikacja naprawdę działa – więc gdy licznik dobiega zera, umierasz. Takich filmów, w których nastolatki walczą z przeznaczeniem, było już sporo. O ile klasyk tego rodzaju filmów Oszukać przeznaczenie był solidnym krwawym kinem, na które patrzyło się z zaciekawieniem, to Countdown pozostaje za nim daleko w tyle.
O ile jak w wyżej wymienionej produkcji niewidzialna Śmierć jest ciekawym rozwiązaniem, to demon sterujący aplikacją i wysyłający zjawy, wyglądające jak z najgorszych horrorów klasy Z, jest po prostu żenującym pomysłem. Countdown nikogo tak naprawdę nie przerazi, na próżno też szukać tu makabrycznych scen mordu. Choć w większości bazuje na jump-scare\’ach i stara się opowiadać historię pielęgniarki na poważnie, to większą jego cześć parskamy śmiechem, zamiast się bać.
Nie gardzę dobrym horrorem w konwencji komedii – patrzmy kultowy już Evil Dead z Brucem Campbellem, ale Countdown nie śmieszy nas dobrymi krwawymi gagami, a swoją bezgraniczną głupotą. Scena z księdzem, który jest geekem i dziwnym trafem posiada księgę z zamierzchłych czasów średniowiecza, w której pokazany jest pergamin wyglądający jak nasza apka, jest po prostu głupia.
A jak to wypadło jakościowo? Bardzo schematycznie i powtarzalnie. Sporo klasycznych i znanych już w horrorach ujęć, efektów i prób przestraszenia widza… Samo aktorstwo jest wręcz drewniane. Niby krzyczą, uciekają, ale wszystko to wygląda sztucznie. Plusem jest to, że bohaterowie nie zachowują się, jak totalni imbecyle. Marna to jednak pociecha w przypadku horroru, który oferuje kilka oczywistych jump scare\’ów i zero prawdziwego strachu.
Podsumowując: Countdown to jeden z tych filmów, który gdybym miał wątpliwą przyjemność oglądać na sali kinowej, spowodowałby jej opuszczenie. Reżyser nie potrafi się zdecydować na żadną konwencję, przez co mamy tu miks niby komedii, niby horroru i szczyptę dramatu (mamy wątek molestowania). Całość wypada słabo na tyle, że nie jesteśmy w stanie czerpać z tego przyjemności. Odliczanie dobiega więc końca – ale jest to odliczanie czasu do końca seansu.
Łukasz Szczygło