Artur Marny sam o sobie myśli, że jest przeciętniakiem. Pisarz bez większych sukcesów literackich na koncie, bez szczęścia w miłości i w kartach. Przeżył już większość swojego życia, bowiem niedługo skończy pięćdziesiąt lat, a jednak czuje, że nic specjalnego nie osiągnął. Kiedy na ślub zaprasza go jego były chłopak, z którym był przez dziewięć lat, Marny jest w kropce. Odmówić byłoby niegrzecznie i dowodziłoby desperacji i much w nosie, przyjąć zaproszenie byłoby niezręcznie i gwarantowałoby mnóstwo porozumiewawczych uśmieszków, niewygodnych pytań i niewybrednych żartów. Co robić? Uciec, ale tak, żeby nie wyglądało to od razu na ucieczkę. Tak zaczyna się \”Marny\” Andrew Seana Greera.
Zamiast wybrać się na ślub, mężczyzna przyjmuje wszystkie zaproszenia do udziału w konferencjach, wykładach, panelach i innych wydarzeniach literackich na całym świecie. Nie odrzuca nawet propozycji, które już na pierwszy rzut oka sprawiają wrażenie, że nie mają szans być udanym przedsięwzięciem: prowadzenie rozmowy z pisarzem, którego twórczość mało zna czy nocne spotkanie autorskie, które ma się odbyć w dyskotece. Byle dalej, byle w świat, byle uciec z Ameryki. Tak zaczyna się 80-dniowa podróż dookoła świata przez Meksyk, Włochy, Niemcy, Maroko, Indie i Japonię. Macie przeczucie, że coś może pójść nie tak? No to macie rację. Trzeba jedynie wziąć pod uwagę, że rzecz dotyczy Artura Marnego, i pomnożyć swe przewidywania razy dwa.
Życie tak często nadchodzi znienacka. I kto wie, po której znajdziesz się stronie.
Nasz nieszczęsny bohater rzuca się rozpaczliwie w świat, nie do końca wiedząc, co go czeka, ale przewidując same katastrofy. I tak w Meksyku dowiaduje się, że festiwal, którego jest gościem, odbywa się w całości po hiszpańsku, a jego wystąpienie zaplanowano dopiero na trzeci dzień (o czym zapomniano go wcześniej poinformować), we Włoszech wsiada do niewłaściwego samochodu, wiozącego go nie wiadomo gdzie, w Niemczech popełnia zabawne błędy językowe, myśląc, że jego niemiecki jest dobry, a we Francji spotyka starego znajomego, z rodzaju tych, których wolałoby się nie spotkać ? i tak dalej, i tak dalej…
Artur Marny, pisarz, dostaje radę od znajomego, by swoją książkę, której głównym bohaterem jest dość żałosny gej-nieudacznik, i którą to powieść odrzuciło jego wydawnictwo, przekształcić, zmienić jej wydźwięk, by zrobić z niej zabawną historię o pechowcu, którego nie sposób nie polubić. Nie da się nie zastanawiać, czy Greer nie pisze tu o tytule, który trzymamy w ręku, bowiem Marny, choć postrzega siebie jako kompletnie niewyróżniającego się przeciętniaka, jest w rzeczywistości bohaterem, do którego trudno nie poczuć sympatii dzięki jego dobroduszności i pewnej uroczej nieśmiałości. Podróżując z Arturem Marnym i obserwując jego liczne potknięcia i nieporozumienia, które stają się jego udziałem, trochę mu współczujemy, a trochę chcemy się nim zaopiekować i mu pomóc. Dokładnie tak zachowują się również mężczyźni, których spotyka on na swojej drodze, uciekając przed… No właśnie, przed czym? Przed uczuciem nadciągającej niechybnie wraz z pięćdziesiątką starości, przed strachem nad traceniem sprawności, stawaniem się coraz mniej atrakcyjnym? Również, nie ma co ukrywać, ale przede wszystkim jest to ucieczka przed przeczuciem, że nic wartego uwagi już go w życiu nie spotka.
– Nie! Nie, Arturze, przeciwnie! Chcę ci powiedzieć, że to był sukces. Dwadzieścia lat radości, wsparcia, przyjaźni, to jest właśnie sukces. Dwadzieścia lat czegokolwiek z drugim człowiekiem to sukces. Jeśli zespół koncertuje razem przez dwadzieścia lat, to jest to prawdziwy cud. Jeśli duet komików występuje razem przez dwadzieścia lat, to jest to prawdziwy triumf. Czy ten wieczór jest porażką, bo za godzinę się skończy? Czy słońce jest porażką, bo za miliard lat się wypali? Nie. To jest, kurwa, słońce. Czemu małżeństwo się nie liczy?
\”Marny\” Andrew Seana Greera to coś więcej niż zabawna powieść o geju w średnim wieku. To historia pogodna i jakaś taka zwyczajna, codzienna, dzięki czemu czytelnik utożsamia się z głównym bohaterem, niezależnie od tego, czy jest już w jego wieku, czy jest młodszy, czy jest homo- czy heteroseksualny, czy jest pisarzem, czy nigdy nie miał z książkami do czynienia w inny sposób, niż czytając je. Lekka forma sugeruje powierzchowną historię, a jednak \”Marny\” okazuje się opowieścią pełną ciepła, mądrości i piękna. Równocześnie daje do myślenia i otula jak przyjemny, ciepły kocyk.
Karolina Sosnowska