Na kontynuację \”Czerwonej królowej\” czytelnikom
(nie tylko polskim) przyszło czekać okrągły rok. Zważywszy na wciągającą fabułę
i otwarte zakończenie były to prawdziwe katusze. Na domiar złego na stronie
domowej Victorii Aveyard widnieje informacja, że tom trzeci i czwarty są
dopiero w przygotowaniu, więc prawdopodobnie na nową część przyjdzie nam czekać
kolejny rok, a na finał aż dwa lata. To niestety moim zdaniem największa wada
srebrno-czerwonej serii. Byłabym znacznie szczęśliwsza mogąc poznać dalsze losy
Mare i jej przyjaciół, nie ważne czy czytać miałabym w języku polskim czy
angielskim. Powieść zawróciła mi w głowie i bez uprzedzenia porwała do swojego
świata.
Mare (dziewczyna od błyskawic) i Cal (książę,
który został mianowany zdrajcą) uciekli dzięki pomocy Szkarłatnej Gwardii.
Okazuje się jednak, że na niewielkiej wysepce, którą dowodzi pułkownik Farley
również nie są mile widziani. Wydostać stamtąd udaje im się tylko dzięki
trzeźwemu osądowi przyjaciół. Mimo wszystko postanawiają kontynuować swoją
misję i odnaleźć tylu władających nadprzyrodzonymi umiejętnościami czerwonych
ilu się da, zanim wszyscy zostaną wymordowani z rozkazu nowego króla.
Rzeczywistość, którą stworzyła pisarka jest
niezwykle barwna i intrygująca. Świat czerwonych wygląda niemalże jak w
średniowieczu, nie jest jednak pozbawiony techniki – po prostu pospólstwo nie
ma do niej dostępu. Srebrni natomiast mimo że żyją w pałacach i staromodnych
posiadłościach, posiadają automatyczną broń, motocykle, samoloty bojowe i wiele
innych tego typu rzeczy. Władają również przeróżnego rodzaju nadprzyrodzonymi
umiejętnościami przez co wydają się być nie do pokonania. Mare jednak
mieszkając wśród nich przekonuje się, że tak naprawdę bardzo łatwo ich
zranić.
Mare Barrow jest bohaterką okropnie irytującą.
Odsuwa się od ludzi, którzy próbują jej pomóc. Dziecinnie ufa obcym,
jednocześnie odtrącając przyjaciół i ich rady. W tym samym czasie
egocentrycznie uważa się za cudowną oraz wyjątkową i czuje odpowiedzialna za
tysiące istnień, gdyż przecież z pewnością to, że wszyscy wokół giną to tylko i
wyłącznie jej wina. Morduje z zimną krwią w przerwach od użalania się nad sobą.
Myślę, że to jedyna kreacja, która w powieści Victorii Aveyard nie do końca się
udała – chyba, że jej zamiarem było stworzyć osobę szaloną, wówczas powiem, że
portret Mare naszkicowany został wręcz perfekcyjnie.
\”Szklany miecz\” nie jest oddzielną powieścią i
nie sposób czytać go bez poznania \”Czerwonej królowej\”. Zapewniam jednak, że
każdy kto sięgnie po pierwszą część nie zazna spokoju dopóki nie przeczyta
również drugiej. Victoria Aveyard stworzyła mroczną, pełną krwi i śmierci,
brutalną historię, która jednak nie jest pozbawiona również odrobiny ciepła,
dobra, piękna i magii. Daje czytelnikom nadzieję, a swoim bohaterom jedynie
leciutko uchyla furtkę, by mogli przez nią podążyć (albo i nie) tak jakby
wszystko zależało od nich samych. Jak gdyby byli żywi i realni. Powieść jest
nie tylko ciekawa i wciągająca, ona żyje swoim życiem i porywa czytelnika w wir
wydarzeń, by stał się wiernym towarzyszem Mare od pierwszych do ostatnich
stron.
Wiktoria Aleksandrowicz