Poszukiwania zawsze do czegoś doprowadzają. Dostajemy odpowiedzi na kotłujące się w nas pytania, odnajdujemy, to co zagubione. Odkrywamy prawdę, którą chcieliśmy znać, ale czy jesteśmy zawsze na nią gotowi?
Zarys fabuły
Uczestnicy kursu fantastykologi odkryli coś szokującego, co sprawia, że pojawia się jeszcze więcej pytań, a prawda okazuje się trudna do przyjęcia. Profesor Balzar jest duchem, kto go zabił i co było tego powodem? Kto sprowadził dzieci na wyspę, kim jest Madame C i jaki związek z tym wszystkim ma Czarolina oraz Merod? Tak dużo pytań doczeka się w końcu odpowiedzi. Tylko czy wszyscy są na nie gotowi?
Pan wyspy Vorn to już piąty tom cyklu Czarolina, który darzę ogromnym sentymentem. To jeden z pierwszych komiksów, po który sięgnęłam po latach. Zachwyciła mnie wtedy kreska oraz sama historia. Na kolejne części czekałam z utęsknieniem. Nadszedł czas na swego rodzaju zamknięcie przygód Czaroliny. Mam jednak nadzieję, że nie ostateczne.
Słów kilka o szacie graficznej
Jeśli chodzi o aspekty wizualne, nie napiszę nic nowego. Paola Antista nadal mnie nimi zachwyca i sprawia, że trudno oderwać od nich wzrok. Nie mam do czego się przyczepić – kolory, ruch, emocje, to, że każdy jest inny i wyróżnia się nie tylko wyglądem, ale sposobem poruszania czy pozami. Prace ilustratorki są pełne detali i chociaż dostosowane do wieku młodego czytelnika, to widać w nich mrok, niebezpieczeństwo, strach i niepewność. Oczywiście miesza się to z tym, co dobre.
Moje wrażenia
Pan wyspy Vorn to idealne domknięcie pewnego etapu historii. Na zaledwie 56 stronach scenarzystka umieściła naprawdę sporo wydarzeń, informacji oraz w końcu wprowadziła główną złą postać. Ten moment napędza fabułę, sporo wyjaśnia i jednocześnie miesza. Akcja toczy się dość szybko, ale pomimo tego wątki są poprowadzone tak, że czytelnik nie zostaje z niedosytem. W końcu wszystko wiemy, ale pojawiły się też kolejne pytania i wyzwania. Nie da się ukryć, że sporo tutaj skrajnych emocji, które przez cały czas trzymają w napięciu, a do tego zakończenie, które zaskakuje. Nie ma mowy o nudzie.
Na zakończenie
Niesamowicie skręciłam się w losy Czaroliny i jej przyjaciół. Każdy nowy zeszyt czytam z ciekawością i na raz. Zawsze uważam, że ta seria ma jedną ogromną wadę, – tomy za szybko się kończą. Tym razem było tak samo. Od pierwszych kadrów przepadałam i z zapartym tchem śledziłam rozwój wydarzeń. Tutaj już nie chodzi tylko o naukę niesamowitych stworzeń, przygody i tajemnice. Teraz robi się dużo poważniej, dobro miesza się ze złem, a na uczestników kursu czeka wielka niewiadoma. Uwielbiam ten cykl, jest przepiękny wizualnie i chociaż skierowany do dzieci, to każdy fan fantastycznych światów się nim zachwyci.
Pan wyspy Vorn to koniec i początek, a jeśli jeszcze nie znacie Czaroliny, to nadrabiajcie. Scenarzystka miała pomysł na fabułę i w pełni go wykorzystał, a co lepsze z tomu na tom pokazuje, że może być jeszcze lepiej. Z mojej strony pełen zachwyt i niecierpliwe wyczekiwanie tego, co będzie dalej.
Scenariusz: Sylvia Douyé
Ilustrator: Paola Antista
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Tytuł: Pan wyspy Vorn
Tytuł oryginału: Le Saigneur de Vorn
Wydawnictwo: Egmont
Wydanie: I
Data wydania: 2023-03-08
Kategoria: fantastyka
ISBN: 9788328156654
Liczba stron: 56