Trudno zapewne pisze się kolejną książkę po tytule tak chwalonym i nagradzanym jak „Małe życie”. Czytelnicy czekali 7 lat, ale w końcu mamy nową powieść Hanyi Yanagihary: „Do raju”. Jest to również niełatwe zadanie recenzenckie, bo jak tu nie porównywać obu powieści? Jak podejść do tej z czystą kartą, gdy poprzednia dosłownie wyrwała mi serce, przemieliła i niedbale włożyła je mniej więcej na swoje miejsce? Starałam się podczas lektury nie mieć żadnych oczekiwań, ale bez wątpienia poprzeczka została postawiona wysoko.
W najnowszej, monumentalnej powieści akcja toczy się w Ameryce na trzech planach czasowych: w alternatywnej rzeczywistości osadzonej w 1893, w 1993 oraz w 2093 roku. Pierwszy wątek opowiada o czasach, gdy Nowy Jork należy do Wolnych Stanów, w których ludzie mogą robić, co chcą i kochać kogo chcą. Miłość i związki homoseksualne są tu legitymizowane, w przeciwieństwie do innych, „ciemnych” stanów Ameryki, gdzie uczucie do osoby tej samej płci jest potępiane i karane. Pewien neurotyczny potomek prominentnej rodziny odrzuca oświadczyny zamożnego konkurenta, ulegając urokowi niezwykle pociągającego, ale też biednego nauczyciela muzyki, co niesie ze sobą pewne niebezpieczne konsekwencje. Okazuje się, że bez ochronnego parasola ważnego członka rodziny David nie jest już bezpieczny. Stulecie później mieszkańcy Manhattanu są gorzko doświadczani przez epidemię AIDS. Młody Hawajczyk mieszka ze znacznie starszym i zamożniejszym partnerem. Ukrywa przed ukochanym własne traumy oraz niełatwą historię swojej rodziny, istotnie związaną z mrokami aneksji Hawajów przez Stany Zjednoczone. W wątku toczącym się w przyszłości obserwujemy zniszczoną chorobą wnuczkę wpływowego naukowca, która próbuje radzić sobie bez swojego dziadka w świecie nękanym przez epidemie i zniewolonym przez rządy totalitarne. To okrutny świat, gdzie każdy obywatel jest kontrolowany, dostęp do Internetu nie istnieje, prasa jest kontrolowana przez władzę, książki są zakazane, a tajna policja szpieguje ludzi za pomocą owadzich dronów. Trzy pozornie luźne wątki w końcu delikatnie się połączą.
„Ostatnio zaczynał się nawet obawiać, że nie w tym rzecz, iż nikt go nie może pokochać, ale w tym, że to on jest niezdolny do p r z y j ę c i a takiej miłości, co wydawało mu się ze wszech miar gorsze.”
Zacznę od tego, że trudno było mi wejść w świat przedstawiony tej książki, bo są to po prostu 3 różne światy. Przeskoki o 100 lat sprawiają, że choć akcja każdego wątku toczy się w Ameryce, to jest to już zupełnie inny kraj. Obserwujemy jego powolną degradację i totalitaryzację: widać wyraźnie, że Yanagihara chciała nas ostrzec, czym kończą się nawet niewielkie z dzisiejszej perspektywy ustępstwa wynikające z naszej krótkowzroczności czy lenistwa. W wątku XIX-wiecznym Nowy Jork jest nowoczesny i liberalny. Ludzie z innych stanów zazdroszczą nowojorczykom wolności. Zawsze jednak znajdzie się zgnuśniały młodzieniec (tutaj David), który nie docenia tego, co ma i szuka miłości w niewłaściwym miejscu. Uczucie, które kieruje go ku biednemu nauczycielowi muzyki, determinuje jego przyszłość. W XX wieku nadciąga epidemia AIDS, przed którą długo jeszcze ani w tej alternatywnej rzeczywistości, ani w prawdziwym świecie nie znajdziemy skutecznej obrony. Szczególnie homoseksualni mężczyźni są bezbronni i dziesiątkowani przez śmiertelną chorobę. Często strach wyplenia z ludzi wszystkie lepsze uczucia. Edward i Kawika również się boją: próbują mimo wszystko żyć, wychować dobrze syna, zrozumieć swoją naturę, dowiedzieć się, co to znaczy być prawdziwym Hawajczykiem i być z tego dumnym. Wiek XXI to wiek klęski: ludziom odebrano wolność, choroby wykończyły wielu z nich, a ci, którzy przeżyli, nie są już tacy „lotni” jak kiedyś. Świat skarlał i obrósł bylejakością jak pleśnią.
„Dopiero po latach uświadomił sobie, jak dalece uznawał za oczywistość coś, co było absolutnie nie do przyjęcia ‒ to, że przez całą trzecią dekadę życia uczęszczał na nabożeństwa żałobne, zamiast planować własną przyszłość; że jego fantazje nigdy nie wykraczały poza perspektywę roku. Dopiero teraz dostrzegał, że przedryfował przez tamtą dekadę z zimnym dystansem lunatyka ‒ przebudzenie równałoby się załamaniu pod presją tego wszystkiego, co widział i zniósł.”
Choć te trzy wątki stanowią jakby osobne opowieści, łączy je pochylenie się nad konstrukcją człowieka i głębokie zrozumienie tego, co bez względu na czasy jest nam niezbędne: miłość, ciepło, zainteresowanie drugiej osoby. Lata się zmieniają, a my wciąż boimy się cierpienia, samotności, śmierci, bezdusznej prawdy. Jest więc „Do raju” ważnym głosem w sprawie ludzkiej kondycji i tego, co w życiu ważne.
Równocześnie jednak uważam, że nie doskoczyła ona do poprzeczki stawianej przez „Małe życie”. Wątki rwą się właśnie wtedy, gdy zaczynamy się mocno wciągać w losy danego bohatera, a pewne dłużyzny (zwłaszcza w środkowej części) nużą i nie mogę pominąć ich milczeniem. Dobra, istotna, z ważnym przesłaniem: ale tym razem jednak nie chwyta aż tak za gardło, może właśnie dlatego, że jest nazbyt przegadana.
Karolina Sosnowska
Autor: Hanya Yanagihara
Tłumaczenie: Jolanta Kozak
Tytuł: Do raju
Tytuł oryginalny: To paradise
Wydawnictwo: W.A.B.
Wydanie: I
Data wydania: 2023-09-27
Kategoria: literatura piękna
ISBN: 9788383188577
Liczba stron: 752