Odkąd w zeszłym roku odbyłam fantastyczną wycieczkę po Szkocji, zaczęłam czytać wszystko, czego akcja odbywa się w tym pięknym kraju. Dlatego, gdy przeczytałam opis „Zwyczajnych potworów”, od razu zostałam kupiona. Nie dość, że część wydarzeń miała mieć miejsce w Szkocji, to sama fabuła wydawała się bardzo interesująca, ale czy faktycznie taka była?
W tajemniczym instytucie osobliwy naukowiec gromadzi dzieci obdarzone niezwykłymi zdolnościami. W Londynie dwójkę nowo odnalezionych dzieci tropi niebezpieczny prześladowca. Kiedyś był jak one, jednak zboczył na ciemną stronę i nie zawaha się przed niczym, byleby dostać w swoje ręce osoby z magicznymi talentami.
„Zwyczajne potwory” to książka, która wciągnęła mnie już od pierwszej strony. Ma ona mroczny, trzymający w napięciu klimat, który sprawia, że trudno odłożyć książkę. Przyznam szczerze, że sięgając po nią, nie spodziewałam się, że będzie ona aż tak dobra. Autor miał fantastyczny pomysł na fabułę, w fenomenalny sposób potrafił połączyć elementy fantastyki z elementami grozy, nie podążał za znanymi schematami. Dlatego czytając „Zwyczajne potwory”, nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Na dobrą sprawę, co do samej książki naprawdę nie mam co do czego się przyczepić.
Chociaż książka liczy sobie ponad 600 stron, to nawet na chwilę nie poczułam się znudzona i nie miałam chęci przeskoczenia, chociaż kilku stron, by ominąć jakieś dłuższe opisy. Wszystko było idealnie wyważone. Bohaterowie również zostali bardzo dobrze wykreowani. Mieli oni podobne przeżycia, to każdy z nich był inny, wyjątkowy, przez co dość mocno się z niektórymi zżyłam i przeżywałam razem z nimi wszystkie wydarzenia. I chociaż cała książka skupia się raczej na dzieciach (Charliem, który sam się uzdrawia i Marlowe, świecącym dziwnym blaskiem), to bardzo polubiłam również pannę Alice. Była ona detektywem mającym szukać i sprowadzać dzieci do instytutu.
Jedynie do czego mogłabym się przyczepić, to samo wydanie książki. Jak dla mnie czcionka była trochę za mała, przez co dość szybko męczył mi się wzrok. Jednak zdaję sobie sprawę, że gdyby była większa, to automatycznie książka miałaby dużo więcej stron, co również nie pomagałby w czytaniu. Dlatego, dla tych, co wolą większą czcionkę, polecam przeczytać książkę np. na Legimi.
Podsumowując „Zwyczajne potwory” to historia warta poznania, wiciągnie na ładnych kilka godzin. Warto zwrócić uwagę, że jest to powieść raczej dla starszego czytelnika. Widziałam, że na niektórych stronach można ją znaleźć w kategorii książek młodzieżowych, jednak opisane są w niej wydarzenia nienadające się dla młodszego czytelnika. Już na samym początku wspomniany jest gwałt, morderstwo, czy strata ciąży. Dlatego, chociaż jest to bardzo dobra książka, to nie dla nieletniego czytelnika.
Honorata Jamroży
Autor: J.M. Miro
Tłumaczenie: Wojciech Szypuła
Tytuł: Zwyczajne potwory
Tytuł oryginalny: Ordinary monsters
Seria i nr tomu: Mroczne talenty tom 1
Wydawnictwo: Poradnia K
Wydanie: pierwsze
Data wydania: 2023-04-26
Kategoria: fantastyka
ISBN: 9788367195539
Liczba stron: 656