Uwielbiamy filmy i seriale kostiumowe, marzymy o podróży w czasie. Lubimy mówić, że urodziłyśmy się w złej epoce, że sto lat temu byłoby nam lepiej. Oczywiście myślimy o wrodzeniu się w arystokrację, ale mili Państwo, były inne warstwy. Bardziej prawdopodobne, że urodzilibyśmy się na wsi (ja miałam na to 75% szansy). A wtedy… Joanna Kuciel-Frydryszak już napisała jedną, wspaniałą książkę o „Służących”, na tę o chłopkach czekała cała czytająca Polska. Powiem tak – nie zawiodłam się, czytałam jednym tchem. Chciałabym ją dać wszystkim, którzy uważają, że edukacja powszechna, publiczna ochrona zdrowia, równouprawnienie to oznaka degrengolady, że świat się stacza, a najlepiej było, gdy kobieta była w domu, z dziećmi. Hm. Najlepiej na wsi, dzieci dwanaście i harować od świtu do nocy. Bo babska praca nigdy się nie kończy. Zapraszam was na wieś międzywojenną, wieś będącą szkołą przetrwania – a nasze babki ją przeszły i przetrwały.
Kiedy myślimy wieś w literaturze – myślimy o Reymoncie, znaczeniu ziemi, życiu w rytmie pór roku. Tymczasem nasze babki tkwiły na wsi, w tych bruzdach, przy krowach i nie miały prawa do namiętności – bo raz, że grzech a dwa, że brak siły i czasu. Nie miały prawa do rozwoju, bo nie było na to czasu i pieniędzy, niedojadały, żyły krótko i ciężko. Każda próba poprawy losu była piętnowana przez Kościół i przez mężczyzn.
Autorka pokazuje nam różne aspekty życia wiejskiej kobiety od maleńkiej dziewczynki, która pasie gęsi, krowy, cały dzień o kromce chleba, to jest jej pierwszy obowiązek, a dziewczę ma się wprawiać w obowiązki od maleńkości, próżniactwo to największe zagrożenie dla kobiet. W międzywojniu pojawia się próba walki z analfabetyzmem, ale to jest pozorna walka, ojcowie nie chcą kształcić dzieci – a zwłaszcza córek. Córka ma pracować w domu lub iść na służbę, później iść za mąż i robić partię. Niektóre kobiety jadą na roboty, a to do Niemiec czy do Francji. Inne uciekają do miasta na służbę. Nieobyte, nienauczonego szacunku do siebie padają łatwą ofiarą. Są na dnie hierarchii, niżej niż krowa, niżej niż koń. Umierają w połogu, zapadają na ślepotę, umierają od nielegalnych skrobanek.
Ciężko mi wypowiedzieć, jak ogromne wrażenie robi ta książka. W swej przerażającej prawdzie, pokazuje, jak niewiele wiemy o niedalekiej przeszłości. Tęsknimy za sielską wsią, pachnącą chlebem kuchnią. Ludzie, jaka sielska wieś – błoto i brud, jaki pachnący chleb – dymiąca izba i gliniasty psujący się wypiek. Nasze prababki marzyły o piekarni. Te kobiety, które przetrwały nie były miękkie, nie roztkliwiały się i nie analizowały, chłopski upór to jedyne co miały.
Zazdroszczę im siły, nie zazdroszczę tego, co musiały przejść. Ta książka pomoże nam zrozumieć swoje dziedzictwo, zobaczyć przeszłość, ale zerwie iluzję z takich historycznych dogmatów, którymi się nas karmi. O sielskiej sanacji, o cudownym plebanie, o kościele – opiekunie najsłabszych, o wsi jako ostoi prawości.
Pomyślcie o tym, gdzie były Wasze babki sto lat temu i czy po lekturze tej książki chciałybyście być w tym samym miejscu. Ja dziękuję, z uśmiechem na ustach umyję zęby, odpalę auto i pojadę do pracy… Będę dziękować za postęp!
Katarzyna Mastalerczyk
Autor: Joanna Kuciel-Frydryszak
Tytuł: Chłopki. Opowieść o naszych babkach
Wydawnictwo: Marginesy
Wydanie: I
Data wydania: 2023-05-17
Kategoria, historia, literatura polska
ISBN: 9788367674317
Liczba stron: 496