Trudno spodziewać się czegoś więcej na “Tak Blisko”. To typowy produkt popowy, mający niewiele wspólnego z Muzyką przez duże M. Nie ma cudów, których być nie mogło. Jednak nawet zwykłych oczekiwań płyta nie spełniła. Od jej słuchania może rozboleć głowa i to nie tylko przez warstwę słowną, której praktycznie nie ma. Nawet wokalnie piosenkarz męczy się niemiłosiernie. Nie ma tej lekkości, a nawet przyjemności ze śpiewania. Dźwięki są przeciągane do skraju możliwości. Co więcej brak tu szlifu, który wyczyściłby wokal. Brzozowskiemu brak charyzmy, a nawet zaangażowania, co niestety mocno słychać.
Zawieść może również fakt, że na krążku nie ma innych przebojów na skalę “Tak Blisko”. Reszta kawałków to już blady cień wspomnianego kawałka. Jedynie raper Liber, którego wszędzie jest pełno, w dwóch utworach dodaje kolorytu płycie. Jego wkład jest więc nieoceniony w produkcji tej płyty.
Kawałki na płycie charakteryzuje jednak przede wszystkim prostota. Debiut Rafała Brzozowskiego nie można uznać za udany. Przebojowość to nie jest słowo, które może charakteryzować tę płytę. A czego zabrakło? Przede wszystkim dopracowania kawałków. “Tak Blisko” wydaje się tworzone na szybko, trochę od niechcenia. Wokalista jest swoim cieniem z programu “The Voice Of Poland”, gdzie brylował dobrym doborem kawałków i świetnym oddziaływaniem na odbiorców. Na swojej plycie w ogóle nie trzyma kontaktu ze słuchaczami – śpiewa do siebie, a żaden z utworów trudno odebrać po swojemu i przypisać do swojej sytuacji.
Po tym talent-show liczyłem, że Rafał Brzozowski wprowadzi w pop sporo świeżości. On jednak swoją płytą poddał się fali lenistwa, czego konsekwencją będzie kolejny zapomniany krążek. Szkoda, że jest to wyrób na chwilę, bez większych ambicji na więcej. Wprawdzie i takie płyty są potrzebne, ale przy wciąż rosnących cenach albumów można liczyć na zdecydowanie więcej…