Mroczna, gęsta, duszna, nieco psychodeliczna. Takimi słowa można by określić nową płytę formacji Almost Dead Celebrities. A jednym słowem można rzec po prostu – świetna.
Są osoby, które pewnie zmartwił fakt, iż lider L.Stad wyemigrował na chwilę ze swojej macierzystej formacji by połączywszy siły z Pawłem Cieślakiem i Piotrem Gwaderą nagrać krążek z ramienia Almost Dead Celebrities. Więc uspokajam i z pełną odpowiedzialnością mówię, iż żaden fan dobrych elektronicznych brzmień nie powinien się martwić – płyta Almost Dead Celebrities to może nie majsterczyk, ale album charakterny, wyraźny i ciekawy. Duszna, przepełniona eksperymentami z muzyką elektroniczną warstwa brzmieniowa, doskonale współgra z chyba najciekawszy elementem tego krążka – wokalizami. Niezwykle elastyczna skala głosu Łukasza Lacha może przyprawić przypadkowego słuchacza o nie lada zdziwienie – raz stłumiony, cichy głos szybko przechodzi do wokalnych akrobacji, poruszając się po skali, o jaką trudno posądzić mężczyznę. I choć jest on deformowany, wokal Lacha nigdy nie ginie w mocno rozbudowanej warstwie muzycznej. Największą słabość (jakoż, iż sama kiedyś pogrywałam) mam chyba do perkusji. Zdecydowana, wyrazista i żywa podkreśla najmocniejsze strony kompozycji. Niby całkiem zwyczajnie wprowadza nas w utwór ”Scars”, ale wraz z melancholijnym głosem Lacha tworzy wspaniały kilmat numeru. Podobnie rzec ma się z ”Eyes” czy najlepszym moim zdaniem ”BMA”.
Powyższe słowa może i brzmią jak peany na cześć zespołu, a nie taki miałam zamiar zabierąjac się do pisania tej recenzji. Chciałabym nawet ponaglić zespół do tworzenia, bawienia się muzyką i eksperymentów elektroniką, bo nie ma cienia wątpliwości, że ta trójka idzie w dobrą stronę. Aż strach się bać, kiedy pomyśli się co za parę lat Łukasz Lach będzie robił ze swoim głosem, Piotr ze swoimi bębnami, a Paweł ze swoim minimoogiem… Ale ja chcę to…
Agnieszka Pawłowska
Spis piosenek:
01. Eyes
02. Manga
03. BMA
04. Hollywood is on fire
05. Scars
06. Hallelujah
07. Last song
08. Pavane