Książka Katarzyny Majgier pt. Stuletnia Gospoda jest pozycją wyróżniającą się na półkach księgarskich, za sprawą stosunkowo nietypowej, niekonwencjonalnej, jak dla mnie okładki. Wygląda trochę jak książka kucharska i po części nią właśnie jest. Na stronie tytułowej autorka napisała, że jest to powieść dla kucharek i zawiera sprawdzone przepisy na dania kuchni polskiej i włoskiej oraz skomplikowaną historię rodzinną. I tu następuje konsternacja. Czym w końcu jest Stuletnia Gospoda? Książka kucharską czy powieścią, sagą rodzinną? Okazuje się, że i jednym i drugim po trochu. Pierwszy rozdział nosi tytuł Pierogi ruskie i rozpoczyna się przepisem na wyżej wymienioną potrawę. Po podaniu składników i krótkich rozważaniach na temat lepienia pierogów rozpoczyna się właściwa historia rodu, który od pokoleń jest właścicielem tytułowej gospody. Gospoda nie ma stu lat jak sugeruje tytuł, ale znacznie więcej. Nikt naprawdę jednak nie zna jej dokładnego wieku. Na dodatek gospoda nie jest gospodą a restauracją, nad którą znajduje się część mieszkalna dwóch rodzin prowadzących wspólny biznes, których losy przeplatają się nawzajem i koncentrują wokół spraw związanych z tytułową Gospodą.
Michał i Jagoda są najmłodszymi właścicielami restauracyjnego przybytku. On jest biznesmenem, ona malarką i artystką. Prowadzą wspólny interes według tradycyjnych przepisów kulinarnych, których przepisami otwiera się każdy rozdział książki. Mamy tu wspomniane już ruskie pierogi, kaszę z grzybami, pyzy ziemniaczane czy zupę szczawiową. Pojawiają się też przepisy kuchni włoskiej takie jak pizza, lasagne z mozzarellą czy tiramisu. Nie radzę siadać do czytania tej książki będąc na diecie albo głodnym. W każdym rozdziale opowiadana historia osnuta jest wokół konkretnego tytułowego przepisu kulinarnego. Czasami aż ślinka cieknie i zamiast czytać dalej biegniemy do kuchni przyrządzić sobie coś do jedzenia. Po czym z przygotowanymi przekąskami wracamy do czytania sagi rodzinnej.
\”Urocza jadłodajnia w leśnym ustroniu ma w sobie jakiś niezwykły magnes…Ten magnes przyciąga każdego, kto kiedykolwiek tam trafił.\” Ten cytat z powieści w pełni oddaje atmosferę tytułowego lokalu.
Autorka jakby od niechcenia wplata w tematy kulinarne historię rodziny na przestrzeni trzech pokoleń. Czasem zastanawiałam się, czytając tę książkę, kto lub co miało tu być głównym bohaterem. Czy mieli to być członkowie dwóch rodzin prowadzących biznes, czy sama gospoda, której losy były kanwą do snutej opowieści. Narracja prowadzona jest zgrabnie aczkolwiek nieco leniwie.
Nie ma tu porywających zwrotów akcji czy zaskakujących wydarzeń. Nie jest to książka akcji. Czas toczy się tu powoli i leniwie jak to we wiejskiej gospodzie. Jest ona jednak tak smakowita i zadziwiająco ciepła, że chce się do niej wracać. Czytając każdy rozdział zastanawiałam się, dlaczego autorka wybrała na jego tytuł akurat ten a nie inny przepis kulinarny? Wnikliwy czytelnik zauważy, że nie jest to dobór przypadkowy i autorka celowo dokonuje wyborów.
Jest to książka może nie dla kucharek, może nie dla pań domu, ale dla wszystkich, którzy lubią sagi rodzinne. Zagmatwane losy bohaterów mają wpływ na losy Gospody, a Gospoda ma wpływ na życie bohaterów stawiając przed nimi wybory, które zdecydują o ich dalszym życiu. Książkę czyta się bardzo przyjemnie, ale nie na tak zwanego głodniaka. A zatem …smacznego!
Joanna Terka