Jestem wielką fanką literatury grozy również w rodzimym wydaniu. Staram się trzymać rękę na pulsie i poznawać nowe nazwiska aspirujące do zaistnienia w tym gatunku. Tym razem zdecydowałam się zaznajomić z książką Marcina Kozłowskiego \”Egzorcyzm\”.
Do szpitala psychiatrycznego zostaje przyjęty pacjent z ostrym zaburzeniem świadomości. Zachowuje się agresywnie. Jak się szybko okazuje jest niebezpieczny nie tylko dla siebie ale i dla całego otoczenia. W trzeciej dobie pobytu w szpitalu brutalnie gwałci i morduje młodą pielęgniarkę. Od tego czasu jego zachowanie staje się coraz bardziej niewytłumaczalne, niezrozumiałe i budzi przerażenie wśród personelu medycznego, ochroniarzy i policji.
Z przykrością muszę stwierdzić, że znajomość z książką nie zakończyła się przyjaźnią. Sam pomysł choć nie jest zbyt oryginalny można sprzedać gdy budowane warstwy, jedna po drugiej, będą intrygujące, będą płynnie się zazębiać, a wykonanie okaże się nienaganne. Niestety, tym razem się nie udało. Pan Marcin poszedł po najmniejszej linii oporu. Zraził mnie tendencyjnym potraktowaniem pensjonariuszy zakładu psychiatrycznego, sugestii, że chorzy są \”psycholami\”, złem samym w sobie i zagrożeniem dla \”normalnych\” przedstawicieli społeczeństwa oraz mało wiarygodną pracą komisarza Lancewicza.
Nie wyobrażam sobie by funkcjonariusz policji, w XXI wieku, bez mrugnięcia okiem przyjął za główny motyw zbrodni nawiedzenie przez demony. Nie mówiąc już o wątku samobójczej śmierci starszej kobiety, wtrąconych bez wyraźnego powiązania, rozwiązania i zakończenia. Wszyscy bohaterowie wydają się jakby pochodzili z innej bajki. Nikt do siebie nie pasuje, wszyscy wydają się być niekompetentni. Przyznam szczerze, że nie znam procedur szpitalnych, ale jeżeli ma się pod opieką niebezpiecznego pacjenta, wydaje mi się, że należy z większą ostrożnością wykonywać swoje czynności zawodowe.
Ponadto nic nie wiemy o nowo przybyłym pacjencie. Nie wiemy jak ujawniła się jego choroba. Dlaczego wymaga hospitalizacji. Z jakiego powodu został uznany za niebezpiecznego. Nic nie wiemy również o doktorze Jankiewiczu.
Czego się obawia? Dlaczego przyjął niebezpiecznego pacjenta do swojej placówki. Co mu ten pacjent insynuuje, co o nim wie? Jedyną sensowna postacią jest ksiądz Bartłomiej, który jest egzorcystą. Ten kierunek powieści najbardziej mi się spodobał i był najbardziej wiarygodny.
Jednak najbardziej nie podobała mi się scena gwałtu na młodej pielęgniarce. Mam wrażenie, że nie jest ona do końca przemyślana i dopracowana, a jej brutalność ma jedynie zaszokować i nie niesie za sobą nic więcej. Zestawienie seksualnej przyjemności, orgazmu z pierwotną siłą rozrywającą kobiecie pochwę i inne organy wewnętrzne jest nie na miejscu. To wielka sztuka opisać sceny brutalne i nie pozbawić ich sensu oraz spójności z całą koncepcją książki. Moim zdaniem frazę tę śmiało można by pominąć bez szkody dla treści i znaczenia dla całej historii .
Na całe szczęście książkę czyta się szybko, szkoda tylko, że bez entuzjazmu.
Ola Jesiołowska