Przypadki
chodzą po ludziach i bywa tak, że czasami zupełnie niespodziewanie
spotyka nas coś wyjątkowego. Może to być interesująca propozycja
pracy, wygrana na loterii lub nowo poznana osoba. Katy Evan w swojej
książce ukazała właśnie serię przypadkowych zderzeń, które
zapoczątkowały
coś zupełnie nieoczekiwanego. Jesteście ciekawi, jak jej się to
udało?
Brooke
Dumas za namową swojej nieobliczalnej, szalonej przyjaciółki
wybiera się na podziemne walki. Początkowo nie jest w stanie pojąć,
dlaczego sport taki jak ten cieszy się tak wielkim powodzeniem i
uznaniem, szczególnie
wśród
kobiet. Kiedy jednak na ringu pojawia się
Remington Tajfun Tate – wielka sława w swojej kategorii, Brooke
zaczyna rozumieć szaleństwo, które
opanowało
publiczność. Remy jest bowiem nie tylko mistrzem undergroundowego
świata, ale też niezwykle przystojnym, hipnotyzującym wręcz
mężczyzną i w dodatku szybko okazuje się, że ma dla niej równie
interesującą
propozycję.
Tylko do czego to doprowadzi?
Z
moim podejściem do tej książki było różnie.
Najpierw bardzo chciałam ją przeczytać przez wzgląd na ilość
pozytywnych recenzji. Kiedy jednak trafiła w moje ręce, w mojej
głowie zaczęły pojawiać się obawy, że historia ta może okazać
się jednak zbyt płytka, przewidywalna i zwyczajne podobna do wielu
innych. Muszę jednak przyznać, że już od początku przepadła mi
do gustu i nie zmieniło się to w trakcie czytania, choć znalazło
się też miejsce na kilka słabszych elementów.
A przede wszystkim na jeden.
Katy
Evans może
nie tyle zaskoczyła mnie pomysłem na fabułę, co wpasowała się w
moje czytelnicze wymagania. Nie stworzyła historii wielce
nieprzewidywalnej czy poruszającej, ale na tyle interesującą, że
czułam lekką dozę ekscytacji na myśl o tym, co będzie dalej i co
przyniosą za sobą kolejne rozdziały. Dodatkowo książkę czyta
się płynnie, nie jest ona niepotrzebnie rozciągnięta w czasie i
dzięki temu pochłanianie kolejnych stron było niezwykle łatwe
oraz przyjemne.
Remy
to postać, której
nie sposób odmówić
charakteru. Należy do bohaterów
zapadających
w pamięć i takich, których
naprawdę
ma się ochotę poznać od każdej strony. Początkowo jednak
myślałam, że nie różni
się zbyt mocno od typowej męskiej postaci do jakich zdążyłam się
już przyzwyczaić za sprawą książek tego typu, ale w porę
okazało się, że jego kreacja jest o wiele bardziej złożona niż
zakładałam.
Niestety
nie mogę tego powiedzieć o Brooke, która
choć
dająca się lubić, okazała się być jednym z najsłabszych
punktów
tej historii. Była
co prawda sympatyczna i dość charyzmatyczna, ale posiadała też
jedną bardzo irytującą przypadłość – wieczne bycie napaloną.
Chwilami wydawało mi się, że ta kobieta nie potrafi odczuwać
żadnej innej emocji poza pożądaniem. Szczególnie,
gdy na planie pojawiał
się Remy. Było to wkurzające wręcz do tego stopnia, że czułam
się zmęczona.
Podobała
mi się jednak relacja bohaterów.
Doceniam to, że
ich droga do bycia ze sobą nie była usłana różami
i niosła za sobą oczekiwanie oraz często dość przykre
doświadczenia. Najbardziej jednak podobało mi się to, że zmuszała
też do ponoszenia konsekwencji z powodu źle podjętych decyzji czy
zbyt lekkomyślnych zachowań.
Real
to opowieść trochę wyimaginowana, ale nie odstająca od
rzeczywistości na tyle, by mogło to mi przeszkadzać. Jest
ona trochę sinusoidą lepszych i gorszych momentów,
ale dzięki
prostemu językowi, wyciągającej fabule i dobrej kreacji głównego
bohatera, stała
się świetną rozrywką na zimne wieczory. Tym bardziej, ze
seksualne zbliżenia bohaterów
rozpalały
zmysły. Jeśli więc szukacie czegoś, co zastąpi Wam koc i kubek
gorącej herbaty, Real z pewnością się do tego nada.
Martyna Lewandowska