Wydaje się nam, że choroba Alzheimera charakterystyczna jest dla osób w podeszłym wieku. Stopniowe zapominanie podstawowych informacji, bliskich, utrata wspomnień – to wszystko przerasta wyobrażenia zdrowych ludzi. Jednak dramat staje się jeszcze większy, kiedy dotyka osób młodych, dla których życie właściwie dopiero się zaczyna.
Anna Foster ma trzydzieści sześć lat i cierpi na Alzheimera. Rodzina wysyła ją do Rosalind House, domu opieki, dla jej własnego dobra. W miejscu, które kojarzy się raczej z kresem życia, Anna spotyka Luke?a, jedynego rezydenta w jej wieku. Żadne z nich nie spodziewa się, jak olbrzymi wpływ na ich życie będzie miało to spotkanie. W momencie, kiedy są przekonani, że ich życie się skończyło, okazuje się, że dopiero odkrywają jego prawdziwe uroki.
Jakiś czas temu miałam okazję przeczytać Motyla Lisy Genovy, do której powieść Hepworth jest porównywana. I rzeczywiście, nie sposób nie odnaleźć tutaj szeregu analogii pomiędzy historiami bohaterek tych książek. Młody wiek, szybko postępująca choroba, trudność z zaakceptowaniem swojego stanu… Jednak absolutnie nie są to takie same historie.
To, co nam zostaje to książka, która na długo zapada w pamięć. Nie tylko dlatego, że porusza tak skomplikowaną i przy tym delikatną tematykę, jaką jest ta choroba, ale także dlatego, że uruchamia w nas myślenie o tym, że spotkać może to właściwie każdego, niezależnie od tego, jak zaplanowane jest jego życie. Anna miała wszystko: kochającą ją rodzinę, plany na życie, przekonanie, że wszystko będzie dobrze – tymczasem jedna diagnoza zrzuciła cień na całe jej życie.
Historia, uczucie, które rodzi się pomiędzy Anną i Luke?m… to coś pięknego. Prawdziwego, niespotykanego w naszym, tak normalnym przecież, życiu. Niestety, muszą udowodnić całemu światu, że ich uczucie jest prawdziwe, że mają do niego prawo. Gdyby nie znaleźli wsparcia w osobie Eve, nowej kucharki (której notabene życie też nie oszczędza), ich miłość nie miałaby żadnych szans, zabita przez otoczenie…
Historię, opowiedzianą w książce, poznajemy z perspektywy kilku osób, co pozwala spojrzeć na nią wielowymiarowo. Każdy z bohaterów wnosi bowiem do oglądu czytelnika swoje spostrzeżenia, a to pozwala jeszcze lepiej zrozumieć sytuację, w której znaleźli się wszyscy bohaterowie. Powoduje to też, że całość staje się dla czytelnika bardziej interesująca i zwyczajnie nie nudzi go swoją monotonnością, co mogłoby się przecież wydarzyć.
To, co nam zostaje to piękna opowieść, przede wszystkim o miłości. Rodzinnej, ale też tej romantycznej. Książka, która pokazuje przede wszystkim, że w sytuacji kiedy wszystko zawodzi, kiedy nie potrafimy zaufać nawet swojemu ciału, uczucie jest właśnie tym, co sprawia, że nasze życie staje się lepsze. Bo miłość jest tym, co znam zostaje. Zawsze.
Dominika Brachman