\”Byli
więc jednomyślni, nie pojmując krzywdy, jaką wyrządzają.
Scedowali swe sumienia na stado, jak barany, jak capy przeklęte. I
nikt wśród nich nie pomyślał nawet, że nie ma na świecie
bardziej tyrańskiej tyranii jak jednomyślność, nie ma
ciemniejszej ciemności jak jednomyślność, nie ma głupszej
głupoty jak jednomyślność!\”
W 1458
roku miasto Arras nawiedziła klęska zarazy i głodu, która
pozbawiła życia jedną piątą jego obywateli. Trzy lata później
nastąpiły masowe prześladowania Żydów, rzekomych czarownic i
heretyków, istny wybuch bezprawia, zbiorowego szaleństwa i paranoi,
który pociągnął za sobą kolejne ofiary. Dopiero przybycie
zwierzchnika miasta, biskupa Dawida, który unieważnił wszystkie
procesy i pobłogosławił Arras, położyły kres szaleństwu.
Powieść
Andrzeja Szczypiorskiego, choć osnuta na autentycznych wydarzeniach
z połowy XV wieku, ma jednak uniwersalny charakter; zwracając uwagę
na datę powstania dzieła (kilka miesięcy po wydarzeniach Marca \’68), trudno nie potraktować jej jako komentarza i odpowiedzi autora
na sytuację, w jakiej znaleźli się Polacy żydowskiego pochodzenia
po II wojnie światowej, na jawny antysemityzm PRL-owskich władz.
Jednakże wartość dzieła Szczypiorskiego i jego uniwersalny wymiar
polegają na tym, że opisane wydarzenia stanowią jedynie punkt
wyjścia do swego rodzaju traktatu o ludzkiej naturze,
psychologicznych i socjologicznych mechanizmach sprawowania władzy,
narodzin fanatyzmu, terroru, totalitaryzmu – opowieści przerażająco
aktualnej niezależnie od czasu i miejsca rozgrywających się
wydarzeń, której sens raz po raz wybrzmiewa na nowo w zderzeniu z
problemami współczesnego świata.
Historię,
jaka miała miejsce w Arras, poznajemy z ust Jana; człowiek ten za
młodu przybył do miasta z Gandawy i został uczniem świątobliwego
starca, duchowego przewodnika jego mieszkańców, ojca Alberta.
Opowiada on o zarazie, jaka nawiedziła Arras oraz klęsce głodu,
który był jej konsekwencją. O aktach bezprawia, mordu,
kanibalizmu, nekrofagii i innych wynaturzeniach, których przyczyną
jest utrata wiary, poczucie beznadziei, świadomość rychłego i
bolesnego końca, kiedy boskie i ludzkie prawa tracą jakąkolwiek
wartość, podobnie jak ludzkie życie, a folgowanie najgorszym
instynktom poczytuje się za wolność. Kiedy zaraza wygasła,
mieszkańców ogarnęła ulga, ale i potworny wstyd, a co za tym
idzie – potrzeba odpokutowania za grzechy, jakich się wówczas
dopuszczono, poszukiwania usprawiedliwienia dla bestialskich czynów.
Niemożliwe, by ludzie z własnej woli dopuszczali się tak
strasznych rzeczy, niemożliwe, by działy się z woli Boga – musiała
to być sprawka szatana. I mieszkańcy Arras zaczęli go szukać
wśród siebie. Na pierwszy ogień – i to dosłownie – poszli Żydzi,
następnie masowe prześladowania rozszerzyły się o czarownice i
heretyków, wreszcie o każdego, kto sprzeciwił się lub śmiał
krytykować postanowienia Rady. Ludzi ogarnęło zbiorowe szaleństwo
– nawet najbardziej absurdalne oskarżenie starczyło za dowód i
usprawiedliwienie wyroku śmierci – umiejętnie podsycane przez
duchowego przewodnika Arras, który realizował swój makiawelliczny
plan zbawienia miasta poprzez unicestwienie go w morzu bezprawia,
gwałtu i terroru, by mogło odrodzić się czyste, wolne i
bezgrzeszne. Omotani przez charyzmatycznego przywódcę mieszkańcy
Arras, który rozgrzesza ich ze wszystkich czynów, bo przecież dążą
do zbawienia, szukają winy w innych, zaś motywy, jakie nimi
kierują, są podłe i niskie: żądza władzy, strach, zemsta, chęć
pofolgowania instynktom. Każdy chce wykorzystać sytuację do
własnych celów, nie mając świadomości, że tak naprawdę
realizuje zamierzenie ojca Alberta, że dał się oszukać,
pozwalając mu nazwać gwałt wolnością, zło dobrem, a urojenie –
wiarą w zbawienie. Mieszkańcy nie dostrzegają, że są
manipulowani przez starca, który dał im prostą odpowiedź na
wszystkie pytania, podetknął pod nos rozwiązanie wszelkich
problemów, pozornie oddał im władzę nad miastem, sankcjonując
ich bezkarność i usprawiedliwiając najgorsze czyny, podczas gdy to
on rządził i sterował ich umysłami.
W
\”Mszy za miasto Arras\” najbardziej fascynuje nawet nie to,
w jaki sposób w człowieku rodzi się szaleństwo, ale mechanizm
udzielania się tego szaleństwa całej społeczności. Szczypiorski
pokazuje, jak łatwo sprawować kontrolę nad ludźmi, jednocześnie
pozwalając im wierzyć, że są wolni i samodzielni; w jaki sposób,
bazując na najniższych ludzkich uczuciach, motywacjach, kompleksach
i lękach, wykorzystać je do własnych celów, do upajającej
świadomości posiadania władzy i sprawowania jej – stojąc z boku,
zza czyichś pleców, cedując jej ciężar na innych.
Pokazuje
również funkcjonowanie jednostki w tłumie, gdzie odpowiedzialność
się rozmywa, wszyscy mają rację tak długo, jak długo są
jednomyślni i złudzenie kontroli nad własnym losem. Odsłania
psychologiczne mechanizmy terroru – niezależnie od tego, czy mówimy
o fanatyzmie religijnym, rewolucji, totalitaryzmie czy konfliktach
narodowościowych, opierając się na kwestii niebywale smutnej,
pozbawiającej nadziei na lepsze jutro: niezmienności ludzkiej
natury, skłonności do czynienia zła, kiedy okoliczności temu
sprzyjają, szukania winy nie w sobie, ale wokół siebie, zrzucania
odpowiedzialności na innych przy jednoczesnym usprawiedliwianiu
najpodlejszych własnych występków, najniższych pobudek,
najpotworniejszych czynów.
Powieść
Szczypiorskiego pokazuje świat w szerszej perspektywie, a
jednocześnie jest soczewką skupiającą w sobie problemy świata –
nie tylko współczesnego; poraża jej aktualność i ponadczasowość,
ogarnia smutek, zniechęcenie i przerażenie na myśl, że mimo tak
wyraźnego i czytelnego ostrzeżenia – zawartego nie tylko w fabule
powieści, ale i w doświadczeniach dziesiątków pokoleń na
przestrzeni wieluset lat – historia, jaka wydarzyła się w Arras,
wciąż się powtarza. Warto się z nią chociaż zapoznać, bo o
wyciągnięciu wniosków – jak pokazuje Historia – chyba nie ma
co marzyć.
Karolina Małkiewicz