Melania jest niezależną i wyzwoloną singielką. Świetnie radzi sobie w pracy, a w łóżku to ona dyktuje warunki. Pani i władczyni, niezwyciężona, niezdetronizowana. I właśnie takiej kobiecie Adam rzuca rękawicę. Postanawia ją zdobyć, wykorzystać i porzucić. Pokonać. Wprowadza ją w świat mrocznej przyjemności, w którym trudno odróżnić ból od rozkoszy. Dziewczyna jest przerażona i… zafascynowana. Jednak nie tylko Adam skrywa tajemnice. Również Melanii ciągnie za sobą piętno przeszłości. Niewinny romans? Wyrafinowana przygoda? A może związek idealny? Czy pogromczyni męskich serce ugnie się pod batem Adama?
To, że miłość niejedno ma imię, wie każdy. Jednak od jakiegoś czas coraz chętniej chodzimy z naszymi książkowymi bohaterami do sypialni. I coraz więcej od nich wymagamy. Anatomia uległości to nie zwyczajny erotyk. Tym razem czekają nas prawdziwie grzeszne pomysły i zupełnie niestandardowe sceny łóżkowe, nie raz bardzo odważne. Przemoc nie jest tematem tabu, wręcz odwrotnie, staje się jednym z głównych wątków. Nasza bohaterka śmiało eksperymentuje, ale też my musimy mieć stalowe nerwy. Niektóre opisy mogą przyprawić o zawrót głowy nawet bardzo odważne czytelniczki. Scen miłości jest naprawdę dużo, dlatego jest to propozycja przede wszystkim dla miłośniczek literatury erotycznej.
Nie polubiłam głównej bohaterki. Bardzo często zmieniała zdanie, była kapryśna i emocjonalna. Jednak nie w tym rzecz. Na samym początku powieści przedstawiono ją jako kobietę, która dominuje, zdobywa i porzuca. Tymczasem bardzo łatwo i szybko zamieniła się w potulną owieczkę. Spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Może trochę walki o własną niezależność? Tymczasem Melanii praktycznie od razu oddała swoją niezależność i stała się wzorowym przykładem uległości.
Z drugiej strony, Adam to postać niesamowicie interesująca. Jest niesamowicie męski, ale też opiekuńczy. Ma też drugą twarz… Dobry i zły zarazem. Czuły i brutalny. Jednym słowem… fascynujący.
Muszę przyznać, że do połowy książki nie wiedziałam, dokąd zmierza akcja. Było sporo miłości, mnóstwo seksu, kilka prawniczych tematów i… tyle. Brakowało mi czegoś, co utrzymywałoby moją uwagę. W zakład, który obstawiał Adam na początku książki, w ogóle nie wierzyłam. Na co miałam czekać? Odpowiedź pojawiła się w połowie powieści. Dało się wyczuć, że Melania skrywa pewien sekret. Nie zwracałam jednak na to większej uwagi. Kiedy jednak ten wątek stał się głównym, powieść dużo zyskała w moich oczach. Pojawiło się napięcie, niepewność i mnóstwo zawirować. Paradoksalnie, kiedy naszym bohaterom przestało się układać, historia jedynie zyskała na intensywności. W pewnym momencie po prostu wbiło mnie w fotel i musiałam wiedzieć, jak to zakończy się historia, w której z pewnością nie ma tabu ani pruderyjności. Nie brakuje za to seksu, miłości, namiętności i, oczywiście, uległości.
Najciekawszy był jednak dla mnie… pewien zbieg okoliczności. Jaki? Otóż nasza bezwstydnica z zawodu jest doradcą podatkowym. Gdy czytałam tę książkę, byłam kilkanaście dni po egzaminie umożliwiającym uzyskanie tego tytułu. A więc tak prezentują się perspektywy… \”zawodowe\”. Hmm… interesujące. Miłość i zeznania podatkowe to jednak kombinacja wybuchowa.