Historia uczy pokory. A
przynajmniej powinna. Uświadamia nam, że w określonych warunkach z
człowieka może wyjść potwór, tchórz lub bohater. Układny i
miły pan profesor, lekarz czy urzędnik może być zdolny do
zbrodni. Doktor Jekyll może nosić w sobie pana Hyde\’a. Problem
drzemie jednak jeszcze głębiej – czy będziemy chcieli uwierzyć
w trudną prawdę o szanowanym człowieku? Czy pozwolimy sobie na
dyskomfort przyznania, że nasz rodak, brat, sąsiad, ktoś z kim
można nas powiązać, popełnił coś tak potwornego, że trudno to
sobie wyobrazić? A jeśli uwierzymy, to czy będziemy go
usprawiedliwiać, czy spojrzymy obiektywnie na problem zbrodni i
należnej za nią kary? Philipp Marti podjął się w swojej pracy
doktorskiej zbadania takiego przypadku. Opowiedział historię
zbrodni i kary całkiem odmienną od wizji Fiodora Dostojewskiego.
\”Sprawa Reinefartha\” to
obszerne studium przypadku Heinza Reinefartha, człowieka
odpowiedzialnego za rzezie dokonywane na cywilach podczas Powstania
Warszawskiego. Bohaterem – a właściwie antybohaterem jego
opowieści – jest prawnik, dobrze urodzony, uprzejmy urzędnik,
później dzielny żołnierz, który z czysto pragmatycznych pobudek
dał się wciągnąć w szeregi nazistowskich wojsk i pokonywać
kolejne szczeble kariery w służbie Trzeciej Rzeszy. Tak
przynajmniej przedstawiał się sam zainteresowany po wojnie i takim
widziało go wielu. Philipp Marti pokazuje jednak i drugą stronę
osobowości Reinefartha: cynicznego i bezwzględnego wykonawcę
rozkazów Himmlera, bezczelnego kłamcę, ślepego na swoje winy.
Właśnie to przekonanie esesmana o własnej niewinności, czy też
pozory tej pewności, są najbardziej przerażającym rysem jego
charakteru. Czy był świadom tego, co zrobił? Autor, choć stara
się skupiać na faktach i trzyma wyważonego, zdyscyplinowanego
języka, usiłuje – na podstawie zebranego materiału – dociec
prawdziwych pobudek Reinefartha.
To jednak nie postępowanie
i osobowość Heinza Reinefartha są najbardziej intrygującymi
zagadnieniami książki. Zasadnicze pytanie, jakie zadaje autor
dotyczy postawy rodaków zbrodniarza i osób odpowiedzialnych za jego
uniewinnienie. Poszukiwania są podparte fragmentami wypowiedzi,
dokumentów, dzienników, artykułów. To, co uderza w tej historii,
to postawa społeczeństwa, które nie tylko dało schronienie
człowiekowi obciążonemu taką przeszłością, ale tez pozwoliło
mu w pełni reflektorów stanąć na wysokim stanowisku, wejść w
struktury polityczne, zachować dumę i szacunek otoczenia. Dziwi
również uniewinnienie Reinefartha zaraz po wojnie, a także postawa
władz amerykańskich i brytyjskich wobec próśb strony polskiej o
ekstradycję kata Powstania Warszawskiego. Naprawdę na świat można
spojrzeć inaczej, zagłębiając się w tę historię.
Książka nie jest lekturą
do poduszki, nie jest to bowiem powieść a praca doktorska o trudnej
tematyce. Niemniej nie trudno wejść w tok narracji, odnaleźć w
języku akademickim, naukowym lecz zrozumiałym. Ciężko zacząć,
przebrnąć przez kilka czy kilkadziesiąt pierwszych stron, później
jednak – gdy zaczyna się opowieść właściwa, o rozprawianiu się
z niewygodną przeszłością, lektura nabiera tempa, a czytelnik
emocji. Autor bardzo szczegółowo opisuje każde wydarzenie, stara
się jak najdokładniej przedstawić sytuację. Często, gdy brak
faktów jednoznacznie potwierdzających powód jakiejś decyzji,
wydarzenia, wówczas podaje kilka możliwości, jednocześnie
wskazując najbardziej prawdopodobną i uzasadnia swoje stanowisko.
Na uwagę zasługują również bardzo udane – w moim odczuciu –
próby nakreślenia ówczesnej sytuacji politycznej świata, a także
nastrojów i postaw dominujących w powojennych Niemczech,
szczególnie w Szlezwiku Holsztynie. Jest to nieodzowne do
zrozumienia wielu kwestii.
Książkę szczerze polecam
nie tylko historykom, jest to opracowanie szczegółowe ale w gruncie
rzeczy przystępne, a treść – zwłaszcza w Polsce – z pewnością
znajdzie zainteresowanych. Dobrze udokumentowana, smutna i
przerażająca opowieść o zaklinaniu przeszłości.
Iwona Ladzińska