Moją pierwszą stycznością z twórczością Marcina Mortki były
przygody Tappiego. To właśnie dzięki nim zapragnęłam sięgnąć po
kolejne tytuły skierowane do młodszych czytelników, a w następnej
kolejności po beletrystykę dla dorosłych. Nic więc dziwnego, że \”Projekt
Mefisto\” jeszcze w zapowiedziach wydawnictwa przyciągnął moją uwagę.
Już sam tytuł książki brzmi fascynująco. Po przeczytaniu opisu z
tyłu okładki spodziewałam się powieści z humorem na miarę \”Kronik Jakuba
Wędrowycza\”. O czym jednak tak naprawdę opowiada ta historia?
Zygmunt to kryptonim operacyjny wysłannika piekieł,
biorącego udział w przedsięwzięciu
nazwanym \”Projekt Mefisto\”. Polega on na tym, że każdy z korporacyjnych diabłów otrzymuje swój teren działania i
zbiera punkty za kierowanie ludzi na ścieżkę zła i występku. Wszystko
jednak toczy się nie tak jak być powinno. W miejscowości Wypluty, do której
trafia Zygmunt, diabelskie moce nie chcą działać. Informacje, które
wyniósł z piekielnego szkolenia są przestarzałe lub w ogóle nie
prawdziwe. Na dodatek pechowy diabeł na swojej drodze spotyka ludzi obdarzonych pewnymi nadprzyrodzonymi umiejętnościami, czego w ogóle nikt
się nie spodziewał.
W książce pojawia się kilka zabawnych momentów, ale niestety
zabrakło w niej tego poczucia humoru, który wywołuje głośny, wesoły
śmiech. Mimo to historię pechowego diabła poznaje się z niekłamaną
ciekawością, a fabuła powieści nie tyle wzbudza zainteresowanie, co naprawdę
wciąga. Zdziwiło mnie jednak, że jest to bardzo pozytywna (pokusiłabym się
nawet o określenie \”ciepła\”) historia. Mimo że Wypluty i ich
mieszkańcy przedstawieni zostali dość realistycznie i ponoru, to jednak
okazuje się, że ostatecznie ludzie w wizji pisarza wcale nie są tacy
najgorsi. Poszczególne jednostki przejawiają raczej głupotę i zostają
dopasowane do powszechnie uznawanych norm społecznych niż mają jako
takie skłonności do czynienia jakiegokolwiek zła (w powieści
zobrazowane zostało to niejedną sceną).
Warsztat literacki Marcina Mortki jak zwykle stoi na
najwyższym poziomie i zupełnie nie ma mu czego zarzucić. Pisarz stworzył
ciekawą, oryginalną historię, którą czyta się z zainteresowaniem i
przyjemnością. Gdyby istniała taka możliwość to bardzo chętnie poznałabym dalsze
losy Zygmunta.
\”Projekt Mefisto\” to powieść dla każdego, kto ma ochotę
oderwać się od szarej rzeczywistości i spojrzeć z dystansu na przeróżne,
zwyczajne, niekomfortowe i monotonne aspekty życia. Serdecznie ją takim
znudzonym codziennością czytelnikom polecam!
Ps. Ja również, tak jak Zygmunt, chyba po prostu lubię kawę…
Wiktoria Aleksandrowicz