Podobno mężczyzna ma tyle
lat, na ile się czuje, kobieta ? na ile wygląda. O ileż łatwiej
by było nam, kobietom, gdyby rzecz się miała odwrotnie. Tymczasem
do naszych codziennych życiowych problemów, obowiązków i niewygód
dochodzą męki czynienia siebie piękną. Bolesna depilacja, lepkie
maseczki, śmierdzące farby do włosów, wcześniejsze wstawanie by
zrobić makijaż. Tak, śmiejcie się panowie, ale to WY jesteście
tym zainteresowani najbardziej – oglądacie się za kobietami,
którym to wszystko wychodzi najlepiej, nawet jeśli o tym nie
wiecie. Tymczasem sam wybór kremu do twarzy to zadanie niełatwe, bo
obietnice producenta niemal nigdy się nie sprawdzają, a niektóre
składniki kremów czynią z naszych lic ilustracje do książek o
zarazach pustoszących średniowieczną Europę. Mierżą nas
niezrozumiałe nazwy w składzie, niepokoi \”chemia\” której
działania nie jesteśmy pewne, stąd rosnące zainteresowanie
kosmetykami naturalnymi. Na przeciw tym bolączkom i niepewności
wyszła nam chemiczka, Angelika Gumkowska, zachęcając do
samodzielnego sporządzania specyfików.
\”Damskie laboratorium.
Przepisy na domowe kosmetyki\” to książka raczej niepozorna, bo i
autorka nie chce nas zanudzać obszerną wiedzą chemiczną, a
jedynie przygotować do roli producenta własnych upiększaczy. Na
początku uświadamia nam co określane jest mianem \”kosmetyków
naturalnych\”, pozwala rozeznać się w znaczeniu wabików, jakimi
są znaczki typu \”bio\”, \”organiczne\”, \”naturalne\”.
Opowiada również o różnych typach konserwantów, nie potępiając
ich w czambuł, a wskazując na ich właściwości, dopuszczalne
dawki, zastosowanie w różnych rodzajach kosmetyków – głównie
produkcji domowej. Te kilka króciutkich punktów uczyni nasze zakupy
w drogerii bardziej świadomymi.
Dalej znajdują się
informacje na temat substancji i sprzętów niezbędnych do produkcji
kosmetyków. Autorka przedstawia również zasady bezpieczeństwa
obowiązujące podczas tych eksperymentów. Część porad jest
banalna, jednak czasem i o banałach warto przypomnieć. Takie mycie
dłoni na przykład – niby sprawa oczywista, niby wszyscy dłonie
myjemy, jednak… czy aby na pewno robimy to poprawnie? Książeczka
ta pomoże nam ocenić, czy nasze codzienne ablucje dotyczące
kończyn górnych spełniają odpowiednie normy.
Część zasadniczą
stanowią przepisy. Jeśli ktoś spodziewa się, że autorka sięga
po babcine receptury, na podstawie których każe nam wymazać twarz
jogurtem a włosy żółtkiem jaja – zawiedzie się. Tytułowe
laboratorium wymaga zakupu destylatów, olejków eterycznych i innych
składników podstawowych. Brzmi może niepokojąco, jednak
spokojnie, \”leci z nami pilot\”. Przepisy są wystarczająco
dokładnie udokumentowane (również fotografiami), a składniki nie
takie trudne do kupienia.
Czy przepisy przedstawione
w książce są skuteczne, tego nie wiem. Angelika Gumkowska nie
obiecuje cudów, a jedynie zdrowszą alternatywę dla kosmetyków
dostępnych na rynku. Nie każdy też ma czas i wystarczająco
cierpliwości, by otworzyć takie domowe laboratorium pełną parą i
unikać drogerii. Wypróbowanie jednak kremu czy peelingu własnej
produkcji może być ciekawym doświadczeniem. Myślę, że warto
spróbować swoich sił w roli \”małego chemika\” lub choć
zapoznać się z teorią produkcji domowych mazideł. Nawet jeśli
nie odkryjemy w sobie zapału i zdolności producenta kosmetyków, to
staniemy się bardziej świadome swoich zakupów i choć trochę
zrozumiemy ?tablicę Mendelejewa? umieszczoną w składzie kremu
na cellulit.