Hollywoodzki scenarzysta Thomas wyjeżdża na
pustynię Mojave. Borykający się z problemami natury osobistej i widmem
depresji, chce w odosobnieniu zastanowić się nad swoim życiem. Przypadkowo
spotkany tam wędrowiec zmieni całe życie bohatera w koszmar bez wyjścia, okaże
się bowiem seryjnym zabójcą turystów. Brzmi całkiem zachęcająco,
prawda? Główny bohater wraca do domu, przekonany że
zgubił intruza, tymczasem okaże się, że intruz nie dość, że bardzo dobrze go
zna, to jeszcze coraz większymi krokami zbliża się do jego życia, życia jego
bliskich i znajomych. Czy Thomas stał się celem psychopaty? Czy to może zwykły
stalker?
Przyznam, że spodziewałam się czegoś lepszego po
tym filmie. Tak, od niechcenia wpisałam nazwisko autora scenariusza w
wyszukiwarkę i przyjemnie się zaskoczyłam, okazało się bowiem, że to autor
scenariusza do świetnej przecież Infiltracji z L. Di Caprio, Furii
z M. Gibsonem czy Królestwa niebieskiego. Dlaczego zatem w przypadku Nieznajomego
z Mojave z ekranu wieje nudą? Trudno powiedzieć jednoznacznie.
Tak naprawdę już od początku nie wiadomo, o co
autorowi filmu chodziło. Główny bohater sprawia wrażenie zmanierowanego,
rozpieszczonego bogacza z rozdmuchanym ego. Z drugiej strony nie wydaje się na tyle
sławny, by zwrócić na siebie uwagę stalkera.
Sam pomysł nie jest zły, gorzej z realizacją.
Zabrakło, jak dla mnie, napięcia i suspensu w zakończeniu. Nie dowiedziałam się
ani kim był nieznajomy, ani dlaczego akurat głównego bohatera upodobał sobie na
swoją prześladowaną ofiarę. Spodziewałam się rozwiązania w stylu
\”Podziemnego kręgu\”, niestety jakoś się to po drodze rozmyło. Każda
historia musi mieć pewną logikę, tutaj wyglądało to tak, jakby ze sceny na
scenę, autor tracił koncepcję, o czym właściwie miał być ten film.
Gra aktorska przeciętna, żeby nie rzec słaba.
Odtwórcy głównych ról robią jakieś miny i na tym koniec. Tak naprawdę najlepszy
w tym wszystkim jest Mark Whalberg w roli uzależnionego od seksu i narkotyków
scenarzysty, chodzący w puchowych butach i niedopiętym szlafroku.
nie wiadomo gdzie się podział. Niby coś jest, ale tego nie ma. Dlatego z żalem,
ale nie polecam. Zmarnowany czas i poczucie, że historię położono już na samym
początku.