Jak odebrałam ten tytuł? Zniechęcił mnie do autorki, a może sprawił, że ponownie pokochałam jej twórczość? Wyjaśnię w dalszej części tekstu.
Okres przedświąteczny zdaje się jednym, z najbardziej szalonych. Ludzie dają ponieść się pędowi ku czemuś, szukając prezentów, produktów i całej reszty. A gdy dojdą do tego odpowiednie dekoracje i reklamy nawołujące do zakupów, nie jeden zapomina o zdrowym rozsądku.
Lou nie pamięta by dał się kiedyś temu ponieść, raczej przyglądał się tym wszystkim pędzącym z okien biurowca. Jego priorytetem były inne sprawy niż sprawunki świąteczne. Praca. Pochłaniała każdą chwilę życia. Nic nie było ważniejszego od pięcia się na wyżyny kariery. Będącym wyznacznikiem jego istnienia. Mężczyzna zatracił się w swojej perfekcyjności. Dawno temu usłyszał słowa, które wziął do serca, aż za bardzo.
Lou posiadał nie tylko wspaniałą pracę, ale również rodzinę. Żonę i dwójkę dzieci. Pracował dla nich, aby nie zabrakło niczego. I owszem, mieli piękny dom, mogli spełnić każdej zachcianki, brakowało tylko jego samego. Ruth była dla dzieci matką i ojcem, bo ten zajęty karierą zapomniał, jakie należą do niego obowiązki – poza zarabianiem pieniędzy.
Tego dnia Lou spieszył się jak zwykle, ale nagle został zatrzymany, tuż przed wejściem do biurowca. Jakiś bezdomny zagadnął, ich rozmowa była dosyć dziwna. Gabe mówił o ludziach, których identyfikował poprzez buty, potrafił rozpoznać każdego styl chodzenia. Zapamiętywał o której godzinie, jaka para opuściła budynek, albo weszła. Informacje te wydały się dla Lou bardzo interesujące. Jako człowiek sukcesu nie mógł pozwolić sobie na żadne potknięcie. Nikt i nic, nie mogło być przed nim. Nie wyobrażał sobie, by opuścić ważne spotkanie na rzecz jakiejś imprezy rodzinnej. Bo cóż mogło być ważniejsze od zasług w pracy?
Pomagając bezdomnemu, nie jest do końca świadomy swoich decyzji, wie jedno, że może mieć dzięki temu korzyści. Jednak po pewnym czasie tajemniczy Gabe, zaczyna zachowywać niepokojące, dla Lou z każdym dniem stanowi coraz większą zagadkę. Zwłaszcza pojawianie się go w dosyć nietypowych momentach w chwili, gdy powinien znajdować w zupełnie innym miejscu. Kim jest tajemniczy bezdomny? Dlaczego pojawił się przed biurem Lou?
Dosyć szybko przeczytałam książkę, ku mojej radości fabuła wciągała od samego początku. I może nie stanowiła wielkiej zagadki oraz nie zastałam tu niespodziewanych zwrotów akcji – bo nie oszukujmy się, podobnych historii traktujących o zapomnieniu znajdziemy wiele. Ahern nie porusza nowego tematu. To prawda, jednak robi to w bardzo ciekawy i trafiający do odbiorcy sposób.
Poznajemy Lou, człowieka zapatrzonego w siebie i własne potrzeby. Nie myślącego o nikim. Jego potrzeby i pragnienia stanowią priorytety. Dąży do najwyższego szczebla w drabinie kariery. Na początku chciał zapewnić jak najlepszy byt rodzinie – tak twierdził. Później okazało się, że ciągle czegoś mi brakuje. Musi być numerem jeden. Tylko do tego potrzebny jest czas. Dlatego Lou poświęca rodzinę, kontakty z dziećmi, relacje z żoną na rzecz pracy. Bo przecież tak trzeba. Oni mają tam w domu wszystko. Ruth może sobie wynająć nianie, wyjść, by odpocząć. Stać ich na ten luksus. On musi pracować, jeździć na spotkania. Występ córeczki w przedszkolu? Nieważne, w końcu może mu pokazać, co zrobi w domu, jaki problem? Przecież o tej samej godzinie jest umówiony z jakimś dyrektorem.
Pomyślnie dokonane transakcje, kończące się w barze przy drinkach, kobiety, które dotrzymywały towarzystwa. Obiecywał sobie, że nie będzie zdradzał żony, ale od jakiegoś czasu odsunęli się od siebie, więc chyba nic w tym złego? Niewinne flirty, żadnej nie obiecywał czegoś więcej…
I pojawia się Gabe, a dokładniej Gabriel, który nie ma problemu z wyrażaniem własnych spostrzeżeń, które nie zawsze przypadają do gustu Lou. Nikt nie wie, kim jest bezdomny, skąd się wziął, ale ma on w sobie coś takiego, co budzi sympatię.
Relacje obu mężczyzn są dosyć dziwne. Bezdomny nie tyle próbuje uświadomić coś Lou, on tylko od czasu do czasu rzuca przytyki, pojawia się tam, gdzie nie powinien, często wprawiając mężczyznę w konsternacje a czasem i irytację. Jaki ma cel pojawienie się nieznajomego?
Kto poznał twórczość Cecelii Ahern, wie, o czym traktują jej książki, przeważnie w treści ukryte są przesłania. Mające na celu uświadomić ludziom by zatrzymali się, zastanowili nad własnym życiem i jeżeli jest taka potrzeba. Zmienili, póki jest jeszcze czas. I właśnie o czas chodzi w Podarunku. Lou jest przekonany, że zdąży ze wszystkim. Z przyjęciem urodzinowym ojca, ze spotkaniami w zarządzie. Będzie wszędzie i nic nie poświęci. Bo w końcu jest idealny. Nie zdaje sobie tylko sprawy z jednego. Czas nie poczeka, nie zawróci. Nie odda mu chwil, które stracił, siedząc na zebraniu.
Podsumowując, książka jest ciekawa i mądrze napisana, czasem wydaje się lekko nierealna, oderwana od rzeczywistości. Lou nas denerwuje, Gabe intryguje. Jednak najważniejsze jest co innego. Każdy, kto chce poznać jak zakończy się historia Lou, powinien sięgnąć po Podarunek. Ciekawa i nawet wzruszająca historia. Polecam.