Ciemność
od wieków przerażała ludzkość. Wraz z rozwojem cywilizacyjnym
nauczyliśmy się ją rozpraszać i przyzwyczailiśmy się do jej
obecności. Nie znaczy to jednak, że strach przed nią stał się
mniejszy. To właśnie ciemność pobudza wyobraźnię, która często
przywołuje obrazy wzbudzające niepokój nawet u tych najbardziej
odważnych. Kiedy
gasną światła to
pełnometrażowa produkcja Davida F. Sandberga, stworzona na
podstawie krótkometrażowego filmu pod tym samym tytułem. Pełny
metraż pozwolił na rozwinięcie historii tajemniczej postaci
pojawiającej się wtedy, kiedy gasną wszystkie światła, jednak
twórca postawił mimo wszystko na szybki rozwój wypadków dzięki
czemu widzowie otrzymali film zwięzły, prosty i niewymagający, ale
sprawdzający się jako straszak na przyjemny weekendowy wieczór.
Po
tragicznej i niewyjaśnionej śmierci ojca, Martin zostaje tylko z
matką. Kiedy po raz kolejny w ciągu dnia zasypia na lekcji,
nauczyciele wzywają przedstawicielkę opieki społecznej, niestety
próby skontaktowania się z matką chłopca nie przynoszą
rezultatu. Jest jeszcze jedna osoba, która może się nim zająć –
Rebecca – jego przyrodnia siostra. Dziewczyna odbiera go ze szkoły i
wiezie do matki, jednak zastaje ją pogrążoną w depresji. Wtedy
decyduje się, że chłopiec zostanie z nią. Jednak to co dręczyło
go w domu rodzinnym podąża za nimi?
Fabuła
nie jest specjalnie wyszukana, z drugiej jednak strony jej
niewątpliwymi ozdobami są bohaterowie. Martin (Gabriel Bateman) to
uroczy mały chłopiec, któremu współczujemy już na wstępie –
chociaż fakt: małych uroczych dzieci w filmach grozy jest całkiem
sporo. Jego starsza siostra (w tej roli doskonała Teresa Palmer)
jest śliczna, buntownicza i całkiem inteligentna dzięki czemu nie
przypomina typowych bohaterek filmów grozy. Na osłodę całości
dostawiony do nich został przesympatyczny Bret (Aleksander
DiPersia), który w tym przypadku spełnia rolę drużynowej
maskotki. Nie wiem też kto jest większym koszmarem tego filmu –
tajemnicza Diana, czy też pogrążona w depresji i totalnie oderwana
od rzeczywistości matka bohaterów Sophie (w jej roli niesamowicie
przekonująca Maria Bello). To głównie dla nich warto zobaczyć
Kiedy
gasną światła,
ponieważ dawno nie widziałam horroru, w którym bohaterowie
naprawdę nie działali mi na nerwy.
A
jeśli już oglądać ten film to na Blu-ray bowiem dodatkowo
znalazły się tam sceny usunięte. Wśród nich znajduje się druga
scena finałowa, która rozgrywa się po tej oficjalnej, więc nie
można jej traktować jako wersji alternatywnej. Polecam! Być może
nie jest to film porywający i nowatorski, ale zasługuje na uwagę i
doskonale zajmuje czas wolny.
Żaneta
Fuzja Wiśnik