\”Jak to możliwe? Odpowiedzi na pytania ciekawskich dzieci\” autorstwa Kathy Wollard po raz pierwszy została wydana w 1993 roku i od tej pory co jakiś czas – coraz obszerniejsza w miarę napływu kolejnych pytań – wydawana ponownie. Tom wydany nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka w 2016 roku ma już ponad 400 stron, jednak nieustająca ciekawość dziecięca przysporzy nam zapewne za kilka lat jeszcze obszerniejszego wydania.
Książka jest wydana w niestandardowym kwadratowym formacie, umajona zabawnymi ilustracjami Debry Solomon. Teksty w książce drukowane są w kolumnach – być może świadomy typograf podjął taką decyzję dla lepszej czytelności tekstu na szerokiej stronie, a może po prostu dla nawiązania do układu gazety, w której to pierwotnie ukazywały się niniejsze odpowiedzi. Pytania w tomiszczu są poukładane alfabetycznie, a nawigację zapewnia przejrzysty spis treści znajdujący się na początku książki. Opracowanie każdego z zagadnień jest dość szczegółowe i zajmuje średnio trzy strony.
Wyjaśnienia zagadnień są – w miarę możliwości – dość proste, autorka unika bardzo trudnych słów, przynajmniej w polskim tłumaczeniu słownictwo jest na poziomie zrozumiałym dla dziecka w wieku powyżej sześciu czy siedmiu lat. Pomimo prostoty objaśnień, ilość informacji jakie otrzymujemy jest imponująca. Odpowiedzi konsultowane były ze specjalistami odpowiednich dziedzin, nie ma więc obaw o wprowadzanie czytelnika w błąd. Przyznaję, że sama dowiedziałam się kilku rzeczy, o których nie miałam pojęcia. Nie potrafiłabym też z pewnością udzielić synom tak obszernych i kompetentnych odpowiedzi na większość pytań.
Oczywiście nie ma takiej książki, która zawierałaby odpowiedzi na wszystkie pytania, wszak pomysłowość dziecięca nie ma granic i zawsze znajdzie się pytanie, którego nie zadał nikt inny. Niemniej idea, by współautorami pytań były dzieciaki, przybliża nieco \”Jak to możliwe?\” do nieosiągalnego ideału. Według mnie jest to pozycja bardzo udana, acz w książkach dedykowanych dzieciom najistotniejsza jest ich percepcja przez docelowego czytelnika – trudno bowiem mówić o wartości poznawczej książki, jeśli nie zainteresuje dziecka. Mój siedmiolatek jest zachwycony – książka puchnie od zakładek, a grzbiet naznaczyły już drobne zmarszczki świadczące o intensywnym użytkowaniu. Myślę, że książka może zadowolić każde dziecko, pod warunkiem że będzie ono wystarczająco ciekawskie i zdeterminowane, by przebrnąć przez kilka akapitów tekstu dla uzyskania odpowiedzi. A na ciekawość dziecka zawsze można liczyć.