Do sprawy używek odniósł się sam Witkacy w swojej książce \”Narkotyki\”. Niemniej sposób, w jaki podjął temat nie świadczy bynajmniej o jego pozytywnym stosunku do tematu – wręcz przeciwnie, uważał, że używki szkodzą na intelekt, który to w jego hierarchii rzeczy istotnych stał bardzo wysoko. Opisał tu działanie i skutki stosowania kilku specyfików bardziej lub mniej powszechnych, z których większości sam smakował i postanowił odnieść się do tych doświadczeń ku ogólnemu pożytkowi. \”Narkotyki\” doczekały się kilku recenzji, które według Anny Micińskiej ugruntowały sławę Witkacego jako narkomana. Wydawnictwo PIW wydało te recenzje w 2016 roku pod wspólnym – jakże intrygującym – tytułem \”Pierwsza książka abstynencka, która nie jest nudna\”.
Tomik jest niewielki, oprawny w czarną okładkę nawiązującą do wydania \”Narkotyków\” z 1932 roku. Licząca niewiele ponad sto stron książeczka zawiera wszystkie odnalezione przedwojenne recenzje wspomnianej książki o używkach, a także napomknienie o kolejnej, która prawdopodobnie nigdy nie istniała. Całość zamknięto w klamrę wstępu i krótkiego tekstu-podsumowania. Na kartach książki znalazło się również miejsce na fotografie niektórych spośród postaci, o których mowa jest w tekstach.
Recenzje są bardzo różnorodne, przedstawiające treść \”Narkotyków\” w różnym kontekście. Miciński zwraca szczególną uwagę na intelekt i poczucie humoru Witkiewicza, z kolei Kazimierz Czachowski zachwyca się wartością literacką książki, która w zamierzeniu miała być broszurą czy traktatem. Czachowski zestawia \”Narkotyki\” z \”Próbami\” Montagne\’a jako troskę o wewnętrzną wartość człowieka i indywidualizm jednostki. Zwraca jednak również uwagę na aspekt osobisty książki, opis wyzwalania się z nałogu.
Również Jan Kochanowski odnosi się do osobistych doświadczeń Witkacego, w szczególności do specyfiku zwanego peyotl, którego Witkiewicz nie potępił. Zdaje się sugerować, jakoby narkotyk ów wyzwolił \”z systemów kojarzennych centralnego układu nerwowego\” niektóre spośród wizji przelanych przez pisarza na płótno. Józef Wasowski też otwarcie zajął się kontaktami Witkiewicza z używkami, referując czytelnikom jego wyznania poczynione w \”Narkotykach\” – czasem, zda się, z rozbawienie, innym razem nieco poważniej, a zawsze z lekkością i swadą. Pośród tego dostrzega jednak sprawę dla Witkacego najistotniejszą w kontekście używek – troskę o intelekt odurzony narkotykiem.
Czy te recenzje rzeczywiście utrwaliły przypiętą Witkacemu łatkę narkomana, trudno ocenić. Gelbardowa w swojej recenzji snuje dość sugestywne wizje Witkacego, który ostrzega przed nałogiem naużywawszy się do syta – choć sama nie wiem, czy nie czyni tego dla zabawy. Z drugiej strony Skiwski w swoim tekście pisze jakby owa zła sława pisarza była już wcześniej ugruntowana i znana doskonale potencjalnemu czytelnikowi recenzji. Jakkolwiek by tego nie interpretować, jedno uderza w większości zebranych tu recenzji – ogromne uznanie dla intelektu Witkiewicza i jego twórczości literackiej.
Pisanie recenzji z recenzji to dziwaczne zadanie – oceniać je trudno, wszak to czyjeś zdanie wyrażone o książce. Mogę jednak zapewnić, że znajomość recenzji \”Narkotyków\” wyrażonych przez współczesnych Witkiewiczowi, to wartościowy element na drodze odkrywania pisarza. Zresztą – czytelników Witkacego przekonywać nie muszę – a reszta prawdopodobnie nie zerknie na mój tekst.