Narodziny Dawida Copperfielda naznaczyły dwie nieszczęśliwe okoliczności. Po pierwsze urodził się jako chłopiec. Po drugie: był pogrobowcem, wobec czego trafił pod opiekę matki – młodej, naiwnej i niezaradnej. Płeć chłopca uraziła jedyną ciotkę pozbawiając go jej protekcji, co z kolei w połączeniu z wdowieństwem zagubionej matki doprowadziło do niefortunnego powtórnego małżeństwa rodzicielki. Te pierwotne okoliczności podcięły skrzydła i złamały serce dziecka, zmusiły jednak również do wyrabiania w sobie niezbędnej samodzielności.
Momenty, w których poznajemy myśli i uczucia małego chłopca postawionego wobec okrutnego ojczyma, jego bezskuteczne poszukiwanie ochrony tak czułej dotąd matki, to przerażający psychologiczny obraz starcia bezbronności i usankcjonowanej obyczajem wszechwładzy. Wzrusza też późniejsze zdeterminowanie dziecka w poszukiwaniach straszliwej ponoć ciotki, oparte na mglistym wspomnieniu drobnego gestu czułości okazanego niegdyś zmarłej matce Dawida – gestu, którego nawet opowiadająca nie była pewna. Trudno nie dopingować go w tej drodze i nie żywić z nim wątłej nadziei. A gdy dorasta, łatwiej wybaczyć potknięcia mając w pamięci przeżycia leżące u progu kształtowania jego charakteru.
Jednym z najpiękniejszych wątków jest opowieść o krótkim żywocie matki Copperfielda – zagubionej młodej wdowy, a później powtórnej mężatki, naiwnej, delikatnej, kochającej, wątpiącej w siebie i zdominowanej przez męża tyrana. Kobieta mimowolnie przyłożyła rękę do krzywdy własnego dziecka, by po latach, już po własnej przedwczesnej śmierci, doczekać wyrazów zrozumienia we wspomnieniach kochającego syna. To wątek chwytający za serce, opisany prawdziwie i z uczuciem. Nie znam dokładnej biografii Dickensa, toteż nie śmiem twierdzić, iż sportretował tu swoją matkę, nie wątpię jednak że Klara Copperfield odziedziczyła rys po kimś ważnym w życiu autora. Jeśli nie – dałam się zwieść.
Najciekawszą postacią jest ciotka Betsey. To kobieta o nieodgadnionym charakterze i nieco cholerycznym usposobieniu, hamującym wypływ serdeczniejszych uczuć. Zniechęcona do męskiego rodu przez nikczemnego męża – z trudem dojrzewa do tolerancji wszelkich osobników brzydkiej płci. Wobec jej szorstkości, oryginalnych gustów i zachowań oraz niechęci do osłów i mężczyzn, zyskiwała zazwyczaj niepochlebne opinie u bliźnich. A jednak jest jedną z najżyczliwszych postaci powieści. Epitafium na jej nagrobku powinno brzmieć \”Pozory mylą\”.
Powieść pisana jest w pierwszej osobie, w formie wspomnień dorosłego człowieka o żywej pamięci i bolesnych bliznach niezatartych od dzieciństwa. Książka różni się nieco od pozostałych dickensowskich opowieści o trudnym dzieciństwie. Nie są to różnice nie pozwalające poznać pióra mistrza, dają jednak do myślenia w kontekście autobiograficznych tropów zaszytych w powieści. O ile w \”Małej Dorrit\” czy \”Magazynie osobliwości\” daje się odczuć głębokie współczucie i troskę, tak tutaj to zaangażowane przybiera formę osobistej walki, osobistych urazów i wdzięczności dla bohaterów. Również postaci, które Copperfield spotyka na swej drodze są bardziej rzeczywiste, mniej groteskowe. Co prawda to wciąż wyraziste osobistości, pięknie odrysowane wprawnym piórem bajarza, jednak w ich portretowaniu widać większy namysł, złożoność. Są jak \”rysowane z natury\”, odtwarzane – nie tworzone. Dickens swoich bohaterów próbuje zrozumieć, odczytać – oskarżyć lub usprawiedliwić, przekładając rozumem dorosłego to, co widziały oczy dziecka.
\”Dawid Copperfield\” to najlepsza powieść Dickensa jaką czytałam. Jest to powieść obyczajowa, skupiona na bezwzględnych prawach stosunków międzyludzkich, które dają pierwszeństwo silniejszemu. Ociera się o powieść psychologiczną, przede wszystkim za sprawą wnikania do przeżyć wewnętrznych dręczonego dziecka, którego charakter naginany bywa zarówno przez wrogów jak i przyjaciół. Tom drugi porusza mniej, Dawid dorasta i radzi sobie coraz lepiej. Pomimo kolejnych nieszczęść w jego życiu – śmierć pierwszej żony i dziecka – losy dorosłego Copperfielda nie są naznaczone bezbronnością sieroty. Niosą pewne ukojenie, zamknięcie nieszczęść przeszłości i nadzieję na lepszą przyszłość. Jakkolwiek bowiem miałaby ucierpieć nasza czytelnicza wrażliwość na sztukę, chyba zawsze po cichu liczymy na szczęśliwe zakończenie.