Powieść Miłość
w czasach zagłady zrobiła w mojej rodzinie furorę. Oprócz
mnie przeczytali ją także mój mąż i teściowa i byli zachwyceni.
Tym chętniej więc podjęłam się zrecenzowania, można by to tak
nazwać, swoistej kontynuacji losów Marlene, Deborah i kilku innych
bohaterów poznanych w części pierwszej.
Powieści Marlene
nie można tak do końca nazwać kontynuacją Miłości w czasach
zagłady. Uważam, że lepiej pasuje tu pojęcie spin-off, gdyż
ukazane są tu losy pobocznych postaci, występujących w części
pierwszej, a spora część wydarzeń dzieje się w podobnym czasie.
Mimo to lektura okazała się bardzo przyjemna i pouczająca o czym
poniżej.
Marlene poznaliśmy
w pierwszej powieści. Była członkinią ruchu oporu i na krótki
czas jej drogi przecięły się ze ścieżkami Deborah Berchinger
omamionej knowaniami Albrechta Brunnmanna. Doświadczona Marlene była
tajemnicza, zaradna i niesłychanie wytrwała. Potem jednak czytelnik
stracił ją z oczu.Prawdopodobnie autorka już wtedy zamierzała
obdarzyć Marlene jej własną powieścią.
Gdy spotykamy
Marlene na początku nowej powieści jest już nobliwą, starszą
panią, jednak charakterek i ostry język, pozostały. Bohaterka
podjęła decyzję, by opowiedzieć rodzinie i najbliższym koleje
swojego życia. Chce szczerze opowiedzieć o wszystkim i nie pomijać
niczego, nawet tego, co przez lata uważała za bolesne i wstydliwe.
Uważa, że zbyt wiele przeżyła, by teraz przejmować się tym, co
pomyślą ludzie, a rodzina powinna znać całą prawdę.
Kiedy drogi Marlene
i Deborah rozchodzą się, bohaterka postanawia wrócić do
działalności w ruchu oporu. Zgodnie z planem ma się udać do
Warszawy, by pomóc w przygotowaniu powstania, jednak szereg
komplikacji w trakcie podróży, sprawia, że Marlene wraz z poznaną
niedawno młodziutką Trudi trafiają do Oświęcimia. Nie będą
jednak pracować, jak pozostali więźniowie. Sadystyczny Brunnmann
zgotował dla nich o wiele gorszy los – obozowych prostytutek.
Początkowo nie
wiedziałam, czego się po tej powieści spodziewać. Wydawało mi
się, że cały temat został wyczerpany w Miłości w czasach
zagłady.
Okazało się
jednak, że autorka zebrała dość materiału na drugą powieść i
w rzetelny oraz bardzo realistyczny sposób przedstawiła realia
życia obozowego z perspektywy więźniarek, którym przeznaczono
okrutny los. Wbrew powszechnym opiniom kobiety te nie miały lepiej
od pozostałych więźniów; tak samo głodowały, cierpiały zimno,
chorowały, a dodatkowo były upokarzane i poddawane wymyślnym
torturom autorstwa niemieckich oficerów.
Nie napiszę tutaj
więcej, aby nie zdradzić za dużo, powiem tylko, że książka jest
bardzo dobra i warto ją przeczytać, albo jako uzupełnienie części
pierwszej, albo jako zupełnie oddzielną powieść bez znajomości
jej poprzedniczki.
Hanni Munzer ma
niezwykle przystępny sposób opowiadania trudnych historii. Niczego
nie ubarwia, nie wygładza, opisuje świat przedstawiony, takim jaki
był naprawdę. Oprócz tego widać jej staranne przygotowanie
merytoryczne i ogromną znajomość tematu.
Ci, którym spodobała się Miłość w czasach zagłady, powinni sięgnąć po Marlene. To bardzo dobrze napisana powieść, którą czyta się jednym tchem. Polecam.
Edyta Krzysztoń