Ciekawa
jestem czy u Was za oknem, też jest taka pogoda jak pod psem. Wiem,
że gdzieś w Polsce leży śnieg, ale u nas go nie widujemy, za to
słyszymy szalejący wiatr. Od świąt wieje niemiłosiernie od tego
szumu pęka głowa, ciśnienie spada, każdy chodzi jak na kacu i to
nie wina świątecznych spotkań. W obliczu takiej aury człowiek jak
kania dżdżu łaknie dobrej, pełnej ciepła powieści, aby jakoś
umilić sobie nastrój, który wpycha w letarg(zabierzcie ten wiatr
bo oszaleję, jakbym mieszkała nad brzegiem rozszalałego oceanu).
Słyszałam wiele ciepłych słów o powieści Mounsier
Jean szuka szczęścia,
okładka jest wspaniała, jak niedzielne śniadanie, w ogrodzie z
najbliższymi. Ma się od razu ochotę na croissanta z filiżanką
aromatycznej czekolady. Szkoda tylko, że taka biel zostałaby w moim
przypadku od razu zbrukana przez p o t w o r y.
Po
latach pracy jako konsjerż w hotelu, Mounier Jean musi przejść na
emeryturę. Całe życie spędził na obserwowaniu ludzi i sprawianiu
by byli zadowoleni, by mieli wrażenie, że ktoś czyta im w myślach
i spełnia ich życzenia zanim zdążą je wypowiedzieć. Ciężko
pozbyć się tego nawyku. Pomimo emerytury nasz bohater nie zmienia
swoich zwyczajów, przemierza miasto, najbliższą okolicę i pomaga
ludziom pogubionym. Bo czasami wystarczy lekki impuls. Wprawdzie o
Jeanie nie wiemy zbyt wiele, wiemy że owdowiał, że nie potrzebuje
wydawać zbyt dużo pieniędzy bo ma skromne gusty, że kocha operę
i jaką kawę pija, to jednak jego przeszłość, która zacznie
wychodzić na jaw może nas zaskoczyć, ale nie to jest
najważniejsze.
Powieść
Mounsier
Jean szuka szczęścia
bazuje na kilku znanych i lubianych schematach. Po pierwsze schemat
świętego Mikołaja, czyli osoby, która praktycznie niezauważona
przemyka przez miasto i pomaga osobom, które tej pomocy potrzebują,
chociaż nie zawsze sobie to uświadamiają. Po drugie mamy kilka
osób, bardzo przypadkowych, z różnymi marzeniami, różnymi
problemami, właściwie łączy im to, że potrzebują pomocy. Trzeci
schemat to tajemniczy główny bohater, któremu towarzyszymy, a
którego tak naprawdę nie znamy.
We
wszystkich tekstach o tej książce czytałam, że emanuje z niej
ciepło i nie mogę się z tym nie zgodzić. Ta książka jest jak
filiżanka gorącej czekolady. Emanuje z niej miłość do ludzi,
pozytywny stosunek do świata, zero wyścigu szczurów i tak
powszechnej roszczeniowości. To historie ludzi, trochę pogubionych,
ale którzy w głębi serca są dobrzy i potrzebują tylko lekkiego
szturchnięcia, żeby wrócić na dobrą drogę.
Moim
zdaniem, fajnie będzie poczytać tę książkę w okolicach Wigilii,
żeby wprawić się w taki dobry, optymistyczny nastrój.
Polecam!!
Katarzyna Mastalerczyk