Rzut oka na okładkę – i już czujemy, że autorka musi znać się na rzeczy. Tytuł naukowy przed nazwiskiem brzmi dumnie i daje odczuć, że tu nie poczytamy niesprawdzonych bzdur, a masę \”niesamowitych, zaskakujących i absolutnie powalających\” ciekawostek na temat fauny. Czwarta strona okładki również kusi: \”czuli kochankowie, niewierni partnerzy, niedostępne królowe, czarujący dranie, samotne matki, seryjni podrywacze, przedstawiciele społeczności LGBT\”. Nic, tylko czytać z wypiekami na twarzy te wszystkie niegrzeczne wiadomości o zwierzętach!
Czytam więc, i im więcej czytam, tym bardziej się dziwię, bo nie do końca dostałam to, co mi obiecywało opakowanie. Przyznam szczerze, że książka jest rzetelna i posiada ogromny ładunek edukacyjny, bowiem czy wiecie, jakie miejsca do owipozycji wybierają muchówki czy chrząszcze? Albo co to jest cyklopoliploryna i za co odpowiada u trzmiela? A może zastanawiacie się, ile spermatek mają dżdżownice? Odpowiedzi na te (i wiele, wiele więcej) pytań znajdziecie w książce \”Dziki seks\”, ale od treści odstrasza naukowy język. Specjalnie przywołałam słowa powyżej, by pokazać, jak ta publikacja została napisana, a niestety jest to styl, który szybko zmęczy przeciętnego czytelnika. O ile nie jest się mocno zainteresowanym biologią i przyzwyczajonym do naukowych określeń, uwaga czytelnika szybko odpłynie w dal, zamiast skupiać się na kolejnych ciekawostkach o seksie. Bo nie powiem, to wszystko jest ciekawe, tylko napisane bardzo sucho. Błyskotliwy humor, zapowiadany na okładce, jest prawie niewidoczny, choć przez prawie 400 stron z dwa razy zdarzyło mi się cicho się zaśmiać.
Druga sprawa jest taka, że spodziewałam się, że Carin Bondar będzie opowiadać głównie o kręgowcach, podczas gdy ona skupia się na bezkręgowcach. I tak, zamiast prezentowanych na okładce króliczków czy wymienianych z tyłu orangutanów, w \”Dzikim seksie\” królują pluskwy, chrząszcze, muchy, pszczoły i dżdżownice. Z kręgowców mocniej reprezentowane są ptaki, o ssakach nie poczytamy prawie wcale. Szkoda, bo nie wierzę, by i one nie przejawiały ciekawych zachowań seksualnych.
Książka podzielona jest na trzy duże części o tytułach: spotkanie, seks, następstwa. W ich ramach ciekawie brzmiące tytuły rozdziałów, np. Mili faceci kończą ostatni, Kiedy chłopak jest też dziewczyną, Fauna queer, Pięćdziesiąt twarzy BDSM w królestwie zwierząt czy Zmęczone starsze panie i lubieżni starcy. Cóż, kiedy w treści rozdziałów ten humor zanika, zasłaniany łacińskimi nazwami wszystkich zwierząt (sądzę, że lepiej by się sprawdził spis w indeksie na końcu, niż ciągłe wtrącenia w nawiasie) czy długimi wywodami jak z wykładu dla studentów biologii. Przyzwyczajono nas do popularnonaukowych wydawnictw o przyrodzie, które pisane są lekkim językiem i które przyciągają wzrok masą ilustracji lub zdjęć. Przyznaję, może się rozleniwiłam, ale podoba mi się taka przystępna forma: to pozwala łatwo przyswoić wiedzę i zachęca do kolejnych odkryć. W \”Dzikim seksie\” zabrakło mi tej lekkości, nie uświadczy się też ani jednej ilustracji – choć może to i dobrze, bo nie wiem, czy chciałabym oglądać kopulujące pluskwy…
Mimo więc, że Carin Bondar zawarła w swojej książce mnóstwo informacji ze świata zwierząt (bibliografia jest imponująca!), trudno je przyswoić ze względu na trudny język. Polecam ten tytuł bardziej zorientowanym w temacie czytelnikom, których naukowy język nie odstraszy. Szczególnie tym, którzy chcą dowiedzieć się czegoś więcej o życiu seksualnym bezkręgowców. Przeciętny czytelnik może nie przebrnąć.