Głównym bohaterem jest Pielgrzym. Przemierza ten świat samotnie, mając za towarzysza przygarniętego kota. Mężczyzna jest w nieokreślonym wieku, do końca nie dowiadujemy się, kim on jest i jaką ma historię. Zdaje się, że zostawił za sobą wydarzenia, których lepiej nie pamiętać. Razem z nim podróżuje Głos. Tak jakby w głowie miał odrębną osobowość. Nie, bohater nie zwariował, zachował zdrowy rozsądek i zdolność logicznego myślenia. Był norma… prawie normalnym facetem z niewidzialnym przyjacielem.
Podczas jego podróży przez byłe Stany Zjednoczone Ameryki natyka się na młodą dziewczynę sprzedającą lemoniadę. Siedziała ona na krzesełku pośrodku niczego i sprzedawała domowy napój robiony z cytryny. Dziewczyna, jak on, nie ma nikogo i chce się dostać do miasta, gdzie mieszka jej siostra. Albo powinna mieszkać. Głos w głowie mężczyzny podpowiada mu, że nie jest to najlepszy pomysł, ale ten postanawia pomóc nastolatce.
Autorka nakreśliła dość ciekawy świat. Nie jest wprawdzie odkrywczy, nic mnie w nim nie zaskoczyło i nie zachwyciło. Mamy tutaj tereny pustynne, gdzie nic nie rośnie, niegościnne miasta z niewielkimi grupkami ocalałej ludności i stertami niepochowanych, zmumifikowanych zwłok. Rządzi tutaj prawo silniejszego.\’
Kto spodziewa się tutaj epickich opisów walk, broni, czy jakichś niezwykłości się rozczaruje. Bohaterowie walczą, ale raczej skrycie, aby zwiększyć swoje szanse, stosują podstęp i element zaskoczenia. Tutaj ważniejszy jest motyw drogi, przemiana bohaterów, niełatwe relacje w ciężkich czasach, oraz potrzeba tworzenia społeczności, choćby malutkiej. Nawet jak świat się skończy, chcemy mieć kogoś, na kim można polegać. Kogoś, komu będzie na nas zależeć.
Powiedzieć, że polubiłam bohaterów, to nic nie powiedzieć. Naprawdę się z nimi zżyłam, było parę momentów, w których cieszyłam się z sukcesów bohaterów, czy zwrotów akcji. Niektóre sytuacje wywoływały smutek u mnie. Autorka rozwija postacie, pozwala im się uczyć i czerpać ze wzajemnych doświadczeń oraz umiejętności.
Zgrzyt nastąpił w jednym momencie, w którym postać miała problem z otwarciem oczu, a zaraz wsiadła w samochód i zamordowała dwoje ludzi. Jakoś mi tak zaśmierdziało brakiem realizmu. To była jedyna rzecz, do której mogę się przyczepić i do tego drobnostka. Dziwne nie? No nie pomarudzę sobie.
Powieść opisuje się jako połączenie trzech dzieł – \”Bastion\” Kinga, \”Mad Maxa\” i \”Drogi\”. Nie miałam z nimi nic wspólnego wcześniej i nie jestem w stanie odnieść się do tego stwierdzenia, ale tak teraz sobie myślę, może warto te tytuły poznać?
Do powieści podchodziłam z ciekawością, ale bez jakichś specjalnych oczekiwań. I rzeczywiście. Na początku nic ciekawego się nie działo. Przyjemnie mi się czytało, acz bez fajerwerków. W miarę upływu czasu moje zainteresowanie rosło, a ja niezauważalnie wciągałam się w historię. To naprawdę kawal dobrej fantastyki. Nie takiej z mnóstwem akcji, bogatym światem, ale takiej nakłaniającej do przemyśleń. Z niecierpliwością czekam na kolejny tom.