Wszyscy słyszeli o zbrodniach dokonywanych
przez Al-Kaidę i Państwo Islamskie, natomiast Boko Haram
praktycznie nie istnieje w zbiorowej świadomości, mimo że
dorównuje im skalą przemocy i okrucieństwa, a może nawet je pod
tym względem przewyższa.
Nigeria stosunkowo rzadko pojawia się w
europejskich i amerykańskich programach informacyjnych, stąd
niewiele wiemy o obecnej sytuacji w kraju, w którym aż wrze.
Stosunkowo bogate południe kontrastuje z północą, uważaną za
jeden za najbiedniejszych obszarów na świecie. To właśnie tam w
2002 roku narodziła się Boko Haram, islamska sekta, początkowo
zupełnie ignorowana przez oficjalne władze. Wraz z objęciem
przywództwa przez fanatycznego Abubakara Shekau częstotliwość i
brutalność ataków znacznie się zwiększyła, a organizacja głośno
nawołuje do świętej wojny i utworzenia w Nigerii kalifatu. W
zaledwie kilka miesięcy udało im się opanować jedną piątą
kraju, a ich wpływy nieustannie się zwiększają, wygląda też na
to, że wojsko jest w starciu z nimi niemal bezradne.
O terrorystach zrobiło się głośno w
kwietniu 2014 roku, gdy grupa tzw. bojowników (w praktyce zwykłych
bandziorów-fanatyków) uprowadziła z internatu w mieście Chibok
ponad dwieście siedemdziesiąt uczennic. Mimo że głośno potępiano
ten czyn, a wielu znanych ludzi, w tym Michelle Obama, dopominało
się o ich uwolnienie, do tej pory większość pozostaje w rękach
porywaczy, a w sprawie Boko Haram nie zrobiono wiele, nie licząc
smutnych zdjęć z odpowiednim hasztagiem publikowanych w mediach
społecznościowych i szumnych deklaracjach, z których nic nie
wynikło. Kilka dni temu terroryści wprawdzie uwolnili osiemdziesiąt
dwie, dokonując wymiany z nigeryjskim rządem na aresztowanych
działaczy sekty, jednak los ponad setki dziewcząt nadal jest
nieznany.
Boko Haram skupia się na dwóch rodzajach
ataków i trudno stwierdzić, który jest bardziej okrutny i
przerażający. Po pierwsze, regularnie przeprowadzają zamachy,
atakują i zdobywają kolejne wioski i miasta, szkolą kobiety i
dzieci na zamachowców-samobójców i wysyłają ich w miejsca
niedostępne dla bojówkarzy. Po drugie, bojówkarze regularnie
porywają i gwałcą kobiety i dziewczynki, nie ukrywając
przekonania, że muszą zaludnić kraj swymi potomkami, którzy
przejmą ich poglądy.
Reportaż Porwane. Boko Haram i terror w
sercu Afryki to wstrząsające relacje kobiet i dziewcząt,
którym udało się uciec porywaczom. Niektóre mają zaledwie
kilkanaście lat, a powróciły z ukrytych w lesie obozów z dziećmi,
których ojcami są ich oprawcy. Większość z uprowadzonych albo
jest w ciąży, albo zostało matkami. Niemal wszystkie traktowane są
jako podejrzane (mogły zostać poddane indoktrynacji) bądź
odrzucane jako zbrukane i nieczyste. Ich dramat nie kończy się wraz
z uwolnieniem, lecz nabiera innego, nie mniej tragicznego wymiaru. Co
więcej, najczęściej wracają one do rodzinnych wiosek, w których
w każdej chwili ponownie mogą pojawić się bojówkarze.
Opowieści kobiet są przerażające, mimo że
same opowiadają o tym w sposób spokojny, czasem wręcz wyprany z
emocji. Aż trudno jest sobie wyobrazić codzienność, w której nie
ma ani chwili spokoju, gdy zawsze trzeba nasłuchiwać, czy nie
nadchodzi wróg, gdy takim wrogiem może okazać się zwerbowany do
sekty sąsiad. Gdy nie można zaufać oficjalnym władzom, często
równie bezwzględnym co terroryści.
Jednocześnie gdzieś w tle historii
relacjonowanych przez bohaterki reportażu, zwraca uwagę ogrom
nędzy, w jakiej żyje ludność północnej Nigerii. Dla
współczesnego Europejczyka są to warunki nie tylko trudne do
zaakceptowania, ale wręcz przyjęcia do świadomości, że ktoś
może w ten sposób egzystować. Jednocześnie, nie wiem, czy na
skutek innej mentalności, czy życia w ciągłej biedzie i
zagrożeniu, nie sposób nie dostrzec także równie ciężkich do
zaakceptowania relacji rodzinnych, często pozbawionych głębszych
więzi i uczuć. Wstrząsnęła mną opowieść nastolatki oddanej na
wychowanie babce, która w chwili ataku Boko Haram porzuciła ją i
uciekła, a potem nigdy nie zainteresowała się jej losem.
Podsumowując, reportaż Wolfganga Bauera to lektura wstrząsająca i trudna emocjonalnie, ale zdecydowanie warta uwagi. Choćby z tego względu, że o przedstawionych w nim wydarzeniach praktycznie nie mówi się głośno. A przecież w dobie takiego globalizmu jak obecnie, terroryzm stanowi problem nie tylko kraju, w którym się narodził, zwłaszcza gdy mowa jest o takim fanatyzmie, jaki przejawia Boko Haram. Oby nigdy nie stał się również naszym problemem.
Katarzyna Abramova