Połączenie polsko-duńskiego artysty, orkiestry o międzynarodowej renomie oraz tekstów nawiązujących do wierszy i rymowanek znanych dzieciom? Czy taka koncepcja ma w ogóle szansę na to, żeby się spełnić? Nie tylko ma szansę, że już się spełniła. Współpraca Czesław Śpiewa z orkiestrą barokową Arte dei Suonatori plus teksty Michała Zabłockiego, które nawiązują między innymi do \”Mam trzy latka\”, \”Na straganie\” czy \”Wlazł kotek\”. Płyta, która swoją premierę miała w marcu tego roku i stała się moim osobistym hitem.
Fanką Czesława Mozila wielką nie jestem. Od czasu do czasu lubię posłuchać jego twórczości, ale nigdy nie robiłam tego hmmm.. \”nałogowo\”. Zbyt wiele melancholii, zbyt wiele smutku. W duszy, która czuje klimaty latynoskie, nie do końca się to niestety sprawdzało. Jednak nowa publikacja sprawiła, że coś w mojej duszy zagrało. Nie wiem czy chodziło o to nawiązanie do czasów dzieciństwa, które jednak kojarzy się wesoło, czy udział orkiestry. Cokolwiek to było, bardzo mi się spodobało, chcę tego więcej i jak najbardziej publikację polecam.
Co najciekawsze? Pozornie zupełnie inne klimaty, mieszanina różnych gatunków muzycznych, literackich oraz stylistycznych, ale to wszystko jest tak spójnie stworzone, artyści mieli tak spójną wizję, że cała publikacja tworzy jedną, nierozerwalną całość, która nie dość, że minimalistycznie, ale adekwatnie zapakowana, to jeszcze przecudownie słuchaczowi zaserwowana.
Tożsamość narodowa, patriotyzm i emigracja, wbrew pozorom, nie są to tematy łatwe. Tym bardziej, jeżeli chciałoby się je przenieść na pole muzyczne. Jednak właśnie to zrobił Czesław z oriekstrą. Czy teskt może być bardziej wymowny?
\”Ja jestem Polak mały,
a znak mój – orzeł biały,
co kiedyś nieproszony
poleciał wobce strony
i siedzi na gałęzi
w odległym punkcie świata.
Już nie jest na uwięzi,
gdzie zechce sobie lata.\”
albo
\”Na wyspie Bergamocie
każdemu płacą krocie.
Nie trzeba się wysilać,
wypłata jest co chwila.
Przybysze z końca świata
zostają tam na lata
bo mogą mieć nie trochę
lecz wszystko za darmochę.\”
Na tle całej tej papki, którą serwują nam kolejne stacje radiowe i telewizyjne, bardzo miło usiąść było do znacznie ambitniejszej twórczości. Choć płyta równie cudowna byłaby w wersji instrumentalnej, ponieważ muzyka przynosi tutaj ogromną wartość, to jednak teksty Michała Zabłockiego wiele uświadamiają, wiele pokazują i wskazują. Warto usiąść, posłuchać, zatracić się w muzyce i choć przez chwilę się zastanowić.
Paulina Chmielewska