Rozgrywające się tutaj wydarzenia poznajemy z punktu widzenia Falcio. To ciekawy charakterek, na swój sposób intrygujący i tajemniczy, którego da się lubić. Odważny i zawzięty, ostrożny, zawsze analizujący sytuację tak, aby znaleźć jak najlepsze rozwiązanie, które zadowoliłoby obie strony konfliktu. Można by rzecz, że to urodzony przywódca, jednak na chwilę obecną nie ma kim dowodzić, bo Wielkie Płaszcze stały się wyrzutkami społeczeństwa, gdy zostawiły swojego króla na pewną śmierć. Jednak nikt nie zdaje sobie sprawy z drugiego dna tej historii. Co wydarzyło się naprawdę i dlaczego król pożegnał się z życiem? Ludzie nie wiedzą, snują tylko pewne domysły i kierują się tym, co mówi opinia publiczna. Wiedzą tylko to, co im powiedziano. A prawda często pozostaje utajona.
Nie da się ukryć, że Sebastien de Castell posługuje się bardzo barwnym i plastycznym językiem, dzięki czemu z łatwością można sobie wyobrazić wszystkie sytuacje, z jakimi mierzą się bohaterowie, a także otoczenie, w jakim rozgrywa się akcja. Jednakże mimo tej znacznej zalety nie byłam w stanie odpowiednio wczuć się w tę historię. Momentami brakowało mi tutaj takiej płynności i powiązania pomiędzy wszystkimi motywami, czułam się, jakbym została wrzucona na sam środek jeziora, a wokół mnie pływało wiele różnych elementów – może i ze sobą powiązanych, ale łączące je spoiwo leżało gdzieś na brzegu. Mamy tutaj sporo spisków i intryg, pojawiają się sceny akcji, są bitwy i pojedynki, morderstwa i tajemnice, ale mnie zabrakło dynamiki, takiej porządnej mocy, która sprawiłaby, że książka wbijałaby czytelnika w fotel.
Autor całkiem nieźle poradził sobie z kreacją bohaterów. Towarzysze głównego bohatera, Kest i Brasti, to bardzo utalentowani wojownicy, którzy charakteryzują się również świetnym poczuciem humoru i rozluźniają atmosferę. Zdecydowanie każdy z bohaterów posiada niepowtarzalną charyzmę i trzeba przyznać, że każdy z nich to pewne indywiduum, kierujące się swoimi przekonaniami. To taka trochę mieszanka wybuchowa, zwłaszcza, gdy dodamy do tego trzynastoletnią dziewczynkę, która trafia pod opiekę Falcio. Przyznaję jednak, że najbardziej zaintrygowała mnie kobieca postać z pierwszych rozdziałów, jednak potem rozpłynęła się jak we mgle – właściwie sama to obiecywała.
Choć przede wszystkim skupiamy się tutaj na teraźniejszości i poczynaniach głównego bohatera oraz jego perypetiach, to oczywiście nie mogło zabraknąć pewnych retrospekcji z jego przeszłości. To dzięki nim jesteśmy w stanie zrozumieć, co nim kierowało i nadal kieruje, jakie kontakty miał ze zmarłym królem, skąd w ogóle narodził się pomysł na utworzenie Wielkich Płaszczy oraz jakim człowiekiem był, zanim został ich dowódcą. I to właśnie tutaj pojawiają się te przeskoki, z którymi miałam problem. Mamy wiele elementów, ale sznur je łączący jest bardzo niepewny. Wydaje mi się, że autor mógłby bardziej rozwinąć swoją opowieść, stworzyć coś bardziej złożonego – ta historia zdecydowanie ma w sobie na tyle potencjału, aby go odpowiednio rozwinąć, opisać w najdrobniejszych szczegółach, zarówno przeszłość, jak i teraźniejszość.
\”Ostrze zdrajcy\” zachwalało już wielu recenzentów, jednak ja raczej nie dołączę do ich grona. Książka jest dobrze napisana i przyjemna w odbiorze, ale zdecydowanie nie jest to perfekcyjna powieść w klimatach fantasy, przynajmniej dla mnie. Spodziewałam się czegoś znacznie więcej, większej mocy, lepszej dynamiki, a prawda taka, że chwilami czułam ogromne zniechęcenie do tej powieści. I nie chodzi o to, że jest źle napisana czy też niesie ze sobą nudną historyjkę, bowiem jest zupełnie na odwrót, ale po prostu chciałabym czegoś bardziej konkretnego, bardziej złożonego i rozwiniętego. Początek wzbudził moje zainteresowanie, ale brak odpowiedniego napięcia i dynamiki sprawiły, że mój zapał ostygł. Choć jest to naprawdę dobry materiał, to momentami czytałam go jak przez mgłę. Jest mi naprawdę ciężko ocenić tę powieść, bo jest dobra, ale osobiście oczekiwałam od niej znacznie więcej. Pozostanę więc przy ocenie 6/10 – w dużej mierze za sam pomysł i ciekawych bohaterów oraz fabułę, ale wykonanie nie do końca przypadło mi do gustu. Jednym słowem – czuję niedosyt.