O Rafale Cichowskim niewiele jeszcze można napisać; jest anglistą, z zawodu tłumaczem, dziennikarzem i copywriterem. W 2015 r. nakładem Wydawnictwa Novae Res ukazała się jego pierwsza powieść \”2049\”, która od razu została nominowana do Nagrody Fandomu Polskiego imienia Janusza A. Zajdla. W tym roku ukazała się jego druga powieść \”Pył Ziemi\” tym razem nakładem Wydawnictwa SQN z bardzo dobrze dobraną i dopracowaną okładką.
O czym jest \”Pył Ziemi\”?
Planeta Ziemia umarła. Ludzie ją zabili, po czym czmychnęli z niej, jak szczury z tonącego statku. Niestety nie wszystkim się udało, generalnie większość \”utonęła\”. Ta cząstka, która się jednak uratowała lekko też nie miała; niepokoje społeczne, bomba demograficzna, despotyzm, problemy ze sztuczna inteligencją; w końcu celem uratowania resztek ludzkości zostaje wysłana misja ratunkowa na Ziemię. Lilo i Rez, dwójka bohaterów ma odnaleźć Bibliotekę Snów, w której zgromadzone są wszystkie wspomnienia wszystkich ludzi, cała wiedza ludzkości. Zaskakujące jest, że Ziemia okazuje się nie być martwa. Jeszcze bardziej zaskakujące okazują się być odpowiedzi, które otrzymują Lilo i Rez, a które dotyczą sensu istnienia ich i siedemdziesięciu paru milionów ludzi na arce.
\”Pył Ziemi\” wzbudził we mnie sprzeczne emocje.
Najpierw to, co mi się nie podobało.
Gdyby być delikatnym można by powiedzieć, że Cichowski czerpał garściami z literatury i kultury współczesnej. Gdyby być niedelikatnym i nazwać to wprost, to po prostu wrzucił znane z wielu książek i filmów motywy, wszystko wstrząsnął, zamieszał i poszczególne elementy losował i wykorzystywał: zagłada Ziemi, statek-arka, kapitan-despota, bunt sztucznej inteligencji, bomba demograficzna, Adam-Ewa, Londyn-steampunk, epoka wiktoriańska, Kuba Rozpruwacz, Matrix, Królowa Kier, wymieniać można bez końca. Pomysł na Świat wydaje mi się dość chaotyczny, z fantazją, polotem, rozmachem, ale jeszcze nie do końca ogarnięty. Jest w tym szaleństwo, ale czasem jednak ciut mniej, daje zdecydowanie ciut więcej, gdyby odrobinkę ująć, nie próbować w jedną powieść wsadzać piętnastu, wyszłoby o wiele lepiej. Narracja prowadzona skokowo, mało płynnie, czasem w stylu filmowym Guya Ritchiego, która wyprzedza potencjalne fakty, zaburza percepcję czytelniczą. Absurdalne rozwiązania fabularne i po prostu po chamsku narzucające się wzorce kulturowe, obrazy z \”Wall-e\”, \”Obłoku Magellana\”, \”Solaris\”, itd.
Teraz, coś miłego.
Niewątpliwy rozmach i przewrotność, nienormalny stan umysłu rodem z \”Alicji z Krainy Czarów\”, jakby się poruszać we śnie i przeskakiwać z jednej krainy do innej, otrzymałoby się mniej więcej to, co Cichowski zamieścił w swojej książce. Brawa za odwagę, ale mocny kuksaniec za zrzynanie ze wzorców kulturowych. Nie wszystko jednak było kalką literacką. Biblioteka Snów, może ani nazwą, ani pomysłem, nie wybijało się oryginalnością, ale z pewnością sposób udostępniania zbiorów był pierwszorzędny. To samo tyczy się wyjaśnienia tytułu. To czym jest Pył Ziemi, jest genialną, bezczelną drwiną popularnych w kulturze motywów ucieczki z umierającej Ziemi na arkę kosmiczną.
Podsumowując. Rafał Cichowski ma potencjał pisarski i jeśli tylko powściągnie trochę swój rozmach, wyrzuci trochę z głowy stałych elementów przewijających się w kanonie fantastyki, pozostawi tą swoją przewrotność , to uda mu się przetrwać na w sumie mało wymagającym rynku polskim. A jeśli odnajdzie w sobie oryginalność, to może wybije się ponad bycie po prostu poczytnym.