Pierwszym, co wciągnęło mnie w wir opowieści były opisy przyrody – wymowne, malownicze, pełne zadumy i wnikliwej obserwacji, wiele mówiące – choć nie przeciągające się na wiele stron. Natura odgrywa tu szczególną rolę. Jest to pozornie rola drugoplanowa, tło, scenografia – niemniej każdy kolejny fragment historii na niej się zdaje zasadzać, w nią wpisywać. Jest przede wszystkim Rzeka – milcząca, choć pełna życia, kolorów, zapachów, dźwięków. Stale obecna w myślach Szczura, opisana pod różnymi kątami. Szczur widzi w niej dom, piękną, szumiącą trasę do wodnych wypraw; Kret ? nowe życie, dom przyjaciela; zaś Borsuk – kapryśną wodę zalewającą okresowo dom Szczura niepomnego na te niewygody. I jest Puszcza – niebezpieczna, rządząca się innymi niż Rzeka prawami, zamieszkana przez inne zwierzęta, tajemnicza. Zmieniające się pory roku odbijają się w zachowaniu mieszkańców Rzeki i Puszczy, w krajobrazie, w prawach rządzących światem.
Ten świat rozciąga się jednak dalej – tam mieszkają inne zwierzęta, mieszkają też ludzie. I tu pojawia się pewna osobliwość – specyficzna konstrukcja, w której zwierzęta żyją we własnym świecie ale wychodzą do ludzi na niemal równych prawach – rozmawiają z nimi, ubierają się jak oni, kupują od nich, są sądzeni według ich praw. Są też zabijane przez ludzi – ale same również zjadają się między sobą wedle podobnych zasad. Właściwie tu zachodzi całkiem ciekawe zrównanie gatunków – no, prawie. Choćby to, że koń jest koniem, jest niemy, jest sprzedawany – pokazuje, że są zwierzęta \”równe i równiejsze\”.
Rzeczywistość książki przesiąknięta jest angielskością. Jest to ten urok kominkowo-tapetowej Anglii, może już coraz mniej aktualny w wymiarze fizycznym, za to uchwytujący tę aurę angielskości – bardziej z ducha niż z ciała.
W tej bajkowej – choć może niezupełnie bajkowej – scenerii dzieją się sprawy codzienne, zwykłe oraz znaczące i wielkie, naznaczone rzeczywistością. Pod cienką warstwą fantastyki autor przemyca swoje rozważania nad naturą świata w różnych jego przejawach. Zaklina je w postaciach, wydarzeniach, okolicznościach, scenerii.
Bohaterowie \”O czym szumią wierzby\” to ciekawe osobistości. Szczególnym przypadkiem jest Ropuch – irytujący, niewdzięczny, niepoprawny, pyszałkowaty snob. Historia pana Ropucha wchodzi niekiedy w pickwickowskie klimaty – duch Dickensa unosi się tu jako inspirator kuriozalnych czasem epizodów. Osobliwy płazowaty jegomość nie lubi nudy, nieustannie odkrywa coś \”najwspanialszego\” czemu warto poświęcić życie, by wkrótce odnaleźć kolejne coś \”najwspanialszego\” stwierdzając, że dotąd to życie marnował na tamto poprzednie \”najwspanialsze\”. Po licznych perypetiach przeżywa swoistą przemianę – jest postacią tak wyrazistą, że właściwie stworzoną do ukazania zmiany, dojrzewania, ewoluowania.
Ale Ropuch nie jest sam, jest otoczony grupką przyjaciół, dzięki którym jest w stanie się zmienić, naprawić – choć w części – swoje błędy. Co ciekawe – nie działają oni głaszcząc Ropucha po głowie i prosząc o opamiętanie, a zdecydowanymi, przemyślanymi, czasem wręcz brutalnymi metodami. Tu rzeczywistość i prawda życia objawiają się bardzo mocno.
W zwyczajnym życiu bohaterów wydarza się jednak coś niepokojącego, metafizycznego. Spotykają jakąś wyższą istotę, \”półboga\” zwierząt, czuwającego nad nimi, którego ochronę przeczuwają. Dzieje się to jakby w półśnie, hipnozie – znika i zaciera się w pamięci niemal bez śladu pozostawiając tylko niejasne przeczucie ważnego doświadczenia, zmiany. Być może jest to ciche wyznanie wiary lub próba wlania nadziei w – czasem monotonną – codzienność bohaterów, i czytelników.
\”O czym szumią wierzby\” jest lekturą dla dzieci – przemawiają za tym pewne rysy bohaterów, łagodność i powściągliwość języka, przepiękne ilustracje oraz sceneria nieco bajkowa – a jednak dorosły odnajdzie w niej niewątpliwie coś dla siebie. Poczucie humoru, refleksja nad ludzkością, nad zwykłą koleją spraw tego świata, a przede wszystkim tęskne i wnikliwe pochylenie się nad naturą – to terapia dla umęczonej ludzkiej psychiki.