Anna jest historyczką z powołania, aktualnie pracuje nad swoją kolejną książką, niestety spadają na nią w końcu obowiązki rodzicielskie. Wraz z rodziną opuszcza miasto, by wyemigrować na niewielką szkocką wyspę, którą jej mąż odziedziczył w spadku, gdzie nie może sobie już pozwolić na wynajęcie opiekunki, czy też jakiejkolwiek pomocy. Kolejnym problemem jest fakt, że wycieńczona zaczyna się oddalać od męża i przestaje widzieć sens w swoim życiu. Jednak punktem zapalnym jest moment, w którym kobieta odnajduje w swoim ogrodzie zwłoki… niemowlęcia. Rozpoczynają się przesłuchania, które wedle niej prowadzą donikąd. Anna postanawia więc, że rozpocznie swoje własne śledztwo – być może dzięki temu zgłębi historyczne szczegóły wyspy, a także będzie czuła się bezpiecznie, ponieważ tylko wtedy uzyska pewność, że nie zawinił nikt kogo by znała.
Pierwszą rzeczą, jaka uderza czytelnika po rozpoczęciu czytania, zawsze jest język, którym posługuje się autor. Niestety ja bardzo szybko przyzwyczaiłam się do książek napisanych na poziomie, a z każdą kolejną tylko coraz mniej widziałam w nich oryginalności. Cały czas jednak miałam cichutką nadzieję, że kiedyś ponownie jakiś autor mnie zaskoczy.
Tak się stało w przypadku Nocnego czuwania. Rozpoczynając lekturę od pierwszej strony da się poczuć różnicę. Opisy są niesamowicie barwne, a przy tym – oczywiście – długie. Niektóre rozpościerają się na dwie strony, całe szczęście, zachowany jednak został w nich umiar, bo dłuższe to już byłaby zdecydowanie przesada. Co prawda, często wyobrażenia zostały opisane w taki sposób, że ciężko było mi zrozumieć, co też miała na myśli autorka, niemniej wydaje mi się, że to była część ich uroku.
Bardzo przypadł mi też do gustu sposób narracji. Prowadzona jest w pierwszej osobie liczby pojedynczej, jednak tym razem tekst został wzbogacony o liczne przemyślenia głównej bohaterki. Wydaje mi się, że zdecydowanie jest to lepsze niż przekazywanie samych suchych słów, dzięki temu naprawdę możemy zrozumieć, co w danym momencie przeżywała postać. Często prowadzi to do prychania ze śmiechu, gdy skonfrontujemy ze sobą dwa całkowicie różne typy rozumowań – nasze i autorki, to zdecydowanie niektóre pomysły wydają się dziwne, niektóre przemyślenia mogą się wydać bezsensowne, ale to właśnie dzięki nim możemy się nauczyć odkrywać inne punkty widzenia – czynność ta jest dodatkowo pomocna w codziennym życiu, w szczególności przy prowadzeniu dyskusji.
Niestety już tak kolorowo nie było, gdy zobaczyłam ilość wiedzy, którą starano nam się przekazać. O ile nastawiałam się na więcej kryminalnych odkryć, o tyle dostałam szczegółową historię dzieci w różnych okresach historycznych. Przyznam się bez bicia – w pewnym momencie zaczęłam pomijać historyczne wywody, ponieważ były one napisane takim typowym podręcznikowym stylem, a bądź co bądź, ja przyszłam przeczytać dobry kryminał a nie przewodnik po wychowaniu dzieci. Rozumiem, że będą osoby, którym ta ilość wiedzy absolutnie nie będzie przeszkadzała, niemniej ja do nich niestety nie należę. Może to przez mój młody wiek, nie wiem.
Jeśli zaś chodzi o sam wątek kryminalny to na mnie działał bardzo mocno. Nie wiem, czy po części nie było to spowodowane faktem, że akurat kiedy doszło do odkrycia morderstwa siedziałam w samolocie, a pewien pan poszedł zapalić papierosa do łazienki. Cóż połączenie informacji \”Hm, mogliśmy zginąć. Nie, nie zdążylibyśmy wylądować, gdyby się mocniej zaczęło palić…\” z \”O Boże, tam jest ciało!.\” nie wyszło mi szczególnie na dobre. Po wyjściu z samolotu nogi trzęsły mi się do ranka kolejnego dnia, także mogę powiedzieć, że naprawdę byłam przerażona. Niemniej gdy kończyłam czytanie, już w domowym zaciszu, to niektóre fragmenty przyprawiały mnie o mocne zmartwienie. Znacie ten moment, kiedy nasłuchujecie, czy w domu aby na pewno jest absolutna cisza? Gdy rozglądacie się w panice na boki, bo za wami może ktoś stać? Nie? Poznacie z pewnością, jeśli sięgniecie po Nocne czuwanie, gwarantuję.
Podsumowując, ja jestem na tak. Książka pani Moss przypadła mi do gustu, wystraszyła mnie porządnie i zaintrygowała mnie swoim barwnym językiem. Jest w niej parę niedociągnięć, jednak pomimo ich bardzo mi się podobało.