Otóż w niespokojnych okolicznościach surowej przyrody zostaje odnaleziony anonimowy nieboszczyk. Człowiek ten zmarł śmiercią bynajmniej nie naturalną, zdaje się jednak, że nikt bezpośrednio nie przyczynił się do jego zgonu. Zarówno miejsce odnalezienia ciała jak i odkryta wkrótce tożsamość zmarłego budzą niemałe zainteresowanie i sugerują jednak celową ingerencję kogoś nieżyczliwego – jakie jest bowiem prawdopodobieństwo, że człowiek uczony, badacz starych ksiąg nie wypływając w morze znalazł się nagle sam na bezludnej wyspie?
Tok powieści podzielony jest na dwa \”strumienie\”: jeden to historia poszukiwania potencjalnych oprawców nieboszczyka; drugi ? to umieszczone na końcu każdego rozdziału kolejne fragmenty rozmowy (tożsamość rozmówców wyjaśnia się w połowie książki) traktujący o rozwiązywaniu zagadki związanej z \”Flateyjarbok\”.
W główny nurt opowieści wchodzi się powoli – to znaczy dzieje się wszystko dość szybko, ale sposób opowiadania wymaga przyzwyczajenia. Klimat powieści i sceneria w jakiej się toczy są nakreślone bardzo skromnie. Narracja pozwala na powierzchowne zaznajomienie się z codziennością Islandczyków mieszkających na wyspie, niemniej nie wprowadza w nią na tyle, by poczuć się swobodnie w opisywanej rzeczywistości – pozostaje ona obca. Zaciekawia ale nie zaspokaja ciekawości. Być może surowość narracji ma źródło w pochodzeniu autora – w małomówności lub przekonaniu że to wszystko czytelnikowi winno być znajome – niemniej podczas lektury doskwiera brak jakiejś odrobiny głębszego opisu, wprowadzenia w świat islandzkich wyspiarzy. Sama historia śmierci rozbitka natomiast robi się dość szybko wciągająca i mimo wszelkich mankamentów trudno odłożyć książkę niedoczytaną.
Tekst opisujący wspomnianą rozmowę ma inne tempo – początkowo zaciekawia i intryguje, ale przy którejś z kolei omawianej zagadce z \”Flateyjarbok\” można stracić zainteresowanie opowiedzianymi skrótowo i jakby od niechcenia podaniami. \”Tajemnica wyspy Flatey\” powstała niewątpliwie w celu przybliżenia szerszej publiczności legend i podań islandzkich. Na pierwszy plan wysuwa się \”Flateyjarbok\” i dominuje w narracji. W istocie cała intryga osnuta jest na zagadkach ściśle związanych z opowieściami zawartymi w księdze i sporami na temat praw własności do księgi między Norwegami a Islandczykami. Problem w tym, że podczas czytania przytaczane – zarówno przez tajemniczych rozmówców jak i kolejnych bohaterów powieści – legendy nie wzbudzają szaleńczego zainteresowania. Same w sobie mogłyby pewnie zachwycić gdyby były podane strawnie, bez monotonii i niedopowiedzeń. Dla zainteresowanych jednak zamieszczono na końcu książki kilka spośród tekstów źródłowych.
Podsumowując. Jako kryminał \”Tajemnica wyspy Flatey\” spełnia wymagania – jest tu zajmująca historia śmierci pewnego nieszczęśnika, jest dużo niewiadomych, stopniowo narasta znajomość okoliczności śmierci i potencjalnych przyczyn a rozwiązanie do końca niemal pozostaje tajemnicą. Zawiedzie natomiast amatorów dogłębnego poznawania opisywanych lądów – ledwie bowiem zarysowuje tło, jak wabik do dalszych poszukiwań. Książka może z powodzeniem znaleźć czytelników wśród wielbicieli kryminałów – historia jest intrygująca a akcja dzieje się na tyle szybko, że jej mankamenty nie każdemu czytelnikowi zdołają dokuczyć.