Choć legendy o wilkołakach są niemal tak stare, jak kultura na Ziemi, krwiożercze człekokształtne wilcze istoty są jakby mniej znanymi braćmi wampirów. Te drugie mocniej zakorzeniły się w ludzkiej wyobraźni, a przez to zasiliły mnóstwo książek i filmów, na stałe wpisując się w straszliwy kanon. Wiara w wilkołaki sytuuje się bardziej w legendach i opowieściach przekazywanych przez kolejnych opowiadaczy; wywodzi się ze strachu przed wilkiem, strachu właściwie słabo uzasadnionego. Od tego punktu wychodzi w książce Wycie w ciemności. Wilki i Wilkołaki Europy Bartłomiej Grzegorz Sala.
Tak naprawdę to wilki powinny się bać nas – i tak zresztą jest. O wiele więcej bowiem tych zwierząt pada ofiarą człowieka niż na odwrót. Canis lupus właściwie nigdy nie atakuje ludzi, chyba że jest wściekły lub naprawdę nie ma innego wyjścia. A jednak od lat ludzkość boi się wilków, a strach ten podsycany jest przez wynaturzone jednostki, których złowrogie czyny wyolbrzymiane są w kolejnych legendach, w których wilki rzucają się na bezbronne dzieci i samotnie podróżujące niewiasty, rzucając im się do gardeł, a następnie wyjadając co smaczniejsze kawałki ciała. Opowieści o tych zwierzętach i ich przemianach w wilkołaki zaczynają się jeszcze przed naszą erą, co dokumentuje po czasie Pliniusz Starszy w swoim dziele \”Historia naturalna\”. Od tej pory wilki i wilkołaki będą bohaterami kolejnych mitów, legend i podań, a wilczyca, która wykarmiła Remusa i Romulusa czy wilk poskromiony przez świętego Franciszka to tylko przykłady wybrane z morza innych zwierzęcych postaci.
Co ciekawe, nie w każdej opowieści wilk był zły. Zdarzało się, że zwierzę opiekowało się człowiekiem (jak chociażby wspomniana wilczyca karmiąca porzucone dzieci) czy było mu uległe (szczególnie dotyczyło to katolickich świętych, którzy potrafili panować nad groźnym zwierzem). Częściej jednak canis lupus przedstawiany jest jako brutalne zwierzę, bywa, że o nadnaturalnych mocach. Z obserwacji wilków wściekłych albo jednostek nadzwyczajnie dużych, o niespotykanym kolorze czy odbiegającym od normy zachowaniu wyewoluował obraz wilkołaka – pół człowieka-pół wilka. Wilkołak napadał na ludzi, dotkliwie ich kąsając, co sprowadzało na nich śmierć lub, rzadziej, przez pogryzienie zamieniał nieszczęśników w wilkołaki. Często chodził na dwóch łapach, był niezwykle silny, a jedyne, co mogło go pokonać to srebrne kule (najlepiej z wyrytym na nich krzyżem).
Wilkołakiem można było stać się przez nieuwagę (na przykład zapomniawszy się przeżegnać przed wyjściem z domu) lub świadomie, w wyniku paktu z diabłem. Można było też być ofiarą nieszczęśliwej rodzinnej klątwy, urodzić się pod złą gwiazdą lub być bardziej narażonym jako siódmy syn w rodzinie. Niektóre potwory miały świadomość, co się z nimi dzieje po przemianie, inne nie. Ile historii, tyle wariantów…
Bartłomiej Grzegorz Sala bardzo skrupulatnie spisuje wszystko, czego się dowiedział na temat europejskich wilków i wilkołaków. Odnotowuje każdą legendę, mit, opowieść, strzępek historii czy wzmiankę. Z podziwu godną wnikliwością tropi ślady wilków i wilkołaków w historii, literaturze i filmie. Niestety ta dokładność stała się jego gwoździem do trumny, bo oszołomiony czytelnik czuje się po prostu zagubiony przez mnogość informacji. Bowiem gdy Sala opowiada o wilkołakach Posejdona, musi nie tylko wyłuszczyć kim był Posejdon, ale także dokładnie opisać geografię okolicy, a gdy mówi o legendarnym litewskim Żelaznym Wilku, czuje się w obowiązku nakreślić sytuację Litwy w XIV wieku. Pół biedy, gdyby te informacje były podane w porywający sposób – chętnie bym się czegoś jeszcze nauczyła, choć, na wszystkich olimpijskich bogów, wiem, kim był Posejdon! – niestety w tych (obszernych, dodajmy) fragmentach autor przybiera ton rodem z Wikipedii.
Nie do końca jestem również przekonana do chronologicznego układu tekstu. Owszem, pozwala to śledzić rozwój wilkołaczych legend na przestrzeni wieków, ale chyba lepiej sprawdziłoby się skupienie się na pewnych tendencjach (wilki dobre, wilki krwiożercze, wilkołaki, likantropy), szczególnie, że wiele historii zdaje się być jedynie kolejnymi wariantami znanych już opowieści.
Co mi się podobało to przedstawienie wilkołaka w literaturze i filmie. Znawców horrorów nie zdziwią zapewne nazwiska Brama Stokera, Mary Shelley czy Sheridana le Fanu, jednak czy wiecie, że wzmianki o wilkołakach pojawiły się także u Aleksandra Dumasa? Jeśli chodzi o film, omówione są pokrótce chociażby kanoniczne już tytuły z Bélą Lugosi, ale także nowsze, nie zawsze udane, dokonania reżyserów.
Krew w żyłach mrożą prawdziwe historie psychopatycznych morderców, którym wydawało się, że są wilkołakami, czyli osobom chorym na likantropię. O, o tym bym poczytała chętnie więcej!
Kolejnym ogromnym plusem są ilustracje Justyny Sokołowskiej. Jej oszczędne w kolorach czarno-biało-czerwono-niebieskie przedstawienia wilków i wilkołaków są niezwykle klimatyczne i powodują lekki dreszcz. Zresztą za całość wydania należą się brawa, co jednak nie dziwi: BOSZ przyzwyczaił nas do pięknej oprawy swoich książek. Jest więc kremowy, pachnący, nieco grubszy niż zwykle papier, przyjemny font i konsekwentna kolorystyka. Szkoda tylko, że wygląd przekonuje mnie bardziej niż treść…
Im dalej w las, to znaczy… w czas – tym opowieści są ciekawsze. Przyznam jednak, że mogło to być kwestią tego, że gdzieś od połowy przestałam czytać historyczno-geograficzne wtręty, skupiając się jedynie na wilkołaczych legendach. Szkoda, że Bartłomiej Grzegorz Sala postawił na suchy, akademicki styl, bo temat jest bardzo ciekawy i wart przybliżenia go większej liczbie ludzi. Sądzę jednak, że długie passusy rodem z Wikipedii mogą niejedną osobę odstraszyć. A szkoda, bo przecież wilkołak już dawno wrósł w naszą kulturę i warto wiedzieć, do czego wzięły swój początek legendy, które ostatecznie wykreowały obraz nadnaturalnie silnego, stojącego na dwóch łapach, krwiożerczego potwora.
W ten sposób narodził się czwarty z najsłynniejszych wilkołaków, z których każdy reprezentował określony typ: Likaon – antycznego zbrodniarza ukaranego wilczą postacią za grzechy; Bisclavret – średniowiecznego nieszczęśnika zamienionego w wielka za sprawą złego uroku; Peter Stube – wczesnonowożytnego sługi szatana i mordercy, przybierającego wilcze kształty dla dokonywania kolejnych odrażających czynów; w końcu dwudziestowiecznego Lawrence\’a Talbota – pełnego tragizmu człowieka-wilka, rozdartego pomiędzy dobrem i złem, odpowiadających jego dwóm postaciom. Ten ostatni typ wilkołaka zdominował współczesne wyobrażenia na temat owej istoty, w swoim triumfalnym pochodzie przez kolejne filmy, kreskówki, reklamy, teledyski, grafiki, gry itd.
Karolina Sosnowska