Ten rejs miał dla każdego inne znaczenie. Maddie miała pracować dla Celine del Ray, słynnej medium – organizować spotkania z jej fanami i pomagać ich unikać w pozostałym czasie. Xavier, bloger, chciał zdemaskować sztuczki Celine. Zmusić ją, by przyznała, że w rzeczywistości nie ma kontaktów z duchami, że jest tylko oszustką potrafiącą wykorzystać zdobyte przez asystentów informacje. Althea chciała udowodnić, że jest najlepszą sprzątaczką na całym statku, trudną do zastąpienia. Jesse chciał zapomnieć o koszmarze sprzed kilku lat.
Gdy czwartego dnia rejsu statek ma skutek awarii zatrzymał się i stracił łączność, nikt nie spodziewał się, że za kilka dni jedynym pragnieniem wszystkich będzie dotarcie na stały ląd.
Początkowo książka zapowiadała się jak najlepszy thriller. Była ofiara i był morderca. Była zamknięta przestrzeń, ograniczona ilość ludzi przebywających na statku, czyli zamknięte, choć spore grono podejrzanych. Była atmosfera niepokoju z powodu awarii, przeradzająca się z czasem w panikę i zamieszki. Jak długo statek może płynąć poruszany tylko prądami wody? Ile czasu minie, zanim na lądzie zorientują się, że nie ma kontaktu z pasażerami rejsu?
Stopniowo w powieści zaczęły pojawiać się elementy o innym charakterze. Dłoń zasłaniająca kamerę. Postać pomagająca mordercy umknąć ochronie. Dziecko pojawiające się na korytarzu. Celine del Ray mówiąca o rzeczach, o których nie miała prawa wiedzieć? Co było tylko złudzeniem zmęczonych umysłów, a co przerażającą rzeczywistością?
Autorka dobrze opisała atmosferę grozy powoli wkradającą się do otoczenia bohaterów. Choć chcieli pozostać realistami, czasem musieli przyznać, że nie mają logicznego wytłumaczenia na rozgrywające się na statku wydarzenia. Ale dopiero ostatnia część książki pozwoliła spojrzeć na tę historię inaczej, zrozumieć jej szerszy aspekt. Kim dla swoich przyjaciół i innych ludzi, którzy oddali się pod jej opiekę była Celine del Ray? Ocaleniem, które nie pozwoliło im postradać zmysłów w kryzysowej sytuacji, bezpieczeństwem, którego szukali? Czy może przebywanie w tej grupie mogło dla każdego w ostatecznym rozrachunku skończyć się tragicznie? Maddie odrzuciła pomoc byłej już pracodawczyni. Wkrótce okaże się, jakie skutki będzie miała jej decyzja…
Przyznam, że czego innego spodziewałam się po tej książce. Więcej faktów, mniej niewyjaśnionych zjawisk. Ale mimo tego lekkiego rozczarowania, \”Dzień czwarty\” czytało się dobrze, a Sarah Lotz potrafiła skutecznie przyciągnąć uwagę czytelnika. Historia opowiadana z perspektywy kilku bohaterów, pozwoliła dawkować napięcie i urywać opowieść w najbardziej nieodpowiednich momentach, by na końcu pozostawić mnie z głową pełną domysłów i pobudzającym wyobraźnię brakiem odpowiedzi na najważniejsze pytania.
Jagoda Miśkiewicz-Kura