Niemalże wszyscy kochają Harry\’ego Pottera – najsławniejszego czarodzieja na świecie. J.K. Rowling udało się stworzyć niesamowitą serię, która podbiła miliony serc. Niedawno, nakładem wydawnictwa Media Rodzina, w Polsce ukazał się trzeci tom cyklu w ekskluzywnym wydaniu – \”Harry Potter i więzień Azkabanu\” – z niesamowitymi ilustracjami autorstwa Jim\’a Kay\’a.
\”Harry Potter i więzień Azkabanu\” to pierwszy tom przygód Harry?ego pisany bardziej dla dorosłych niż dla dzieci. Sprawy w świecie magii zaczynają przybierać poważny obrót. Wszystko się komplikuje. Czytelnicy dowiadują się potwornych rzeczy. Od tej pory seria będzie stawała się coraz poważniejsza, groźniejsza i bardziej mroczna.
Sądzę, że samej serii o Harrym Potterze nie muszę nikomu zachwalać. Chciałam więc skupić się na przepięknym, ilustrowanym wydaniu, które ukazało się nakładem wydawnictwa Media Rodzina. Dwa poprzednie tomy zajmują honorowe miejsce na mojej półce z książkami, a ten niebawem również do nich dołączy.
Jim Kay jest angielskim artystą pochodzącym z North Hampshire, który w 2012 roku zdobył medal Kate Greenway za ilustracje do książki A Monster Calls by Patrick Ness. Został osobiście wybrany przez J.K. Rowling do przedstawienia książek każdego tytułu z serii Harry Potter w wersji ilustrowanej. Jego przekaz graficzny jest niezwykle szczegółowy i barwny. Wreszcie, dzięki niemu, z mojej wyobraźni poznikali aktorzy filmowi, wcielający się w role Harry\’ego i jego przyjaciół. Oprócz wizerunków bohaterów w książce możemy znaleźć plan całego Hogwartu, magiczne zwierzęta, a nawet mrocznych dementorów. Strony książki zmieniają kolor zależnie od przedstawionego w powieści nastroju.
Tak jak i inni czytelnicy darzę Harry\’ego Potter\’a miłością szczerą i bezwarunkową, ale dzięki temu niezwykłemu wydaniu popadłam w jeszcze większy zachwyt. Jeżeli również jesteś jego miłośnikiem lub miłośniczką, a jeszcze nie masz przepięknie ilustrowanej serii, może warto pomyśleć o sprezentowaniu jej sobie pod choinkę. Jest niemal równie niesamowita jak ?Władca Pierścieni? ilustrowany przez samego Alana Lee. Polecam po stokroć, bo naprawdę warto!