Gdy Skrzywiona litera dotarła do mnie do domu, do końca nie wiedziałam czego się spodziewać. Wydawnictwo Papierowy Księżyc przyzwyczaiło mnie do wysokiego poziomu swoich powieści. Podświadomie oczekiwałam jakiejś fantastyki, ale lektura opisu popchnęła mnie na właściwe skojarzenia. Będzie kryminał, powieść ma nawiązywać do amerykańskiej legendy czyli Zabić drozda, ja tę kultową książkę czytałam jakieś trzy lata temu i muszę powiedzieć, że chociaż czytało mi się ją dobrze, to nie powaliła mnie na kolana, może do niej nie dojrzałam, wiem, że wielu prawników w Ameryce wybrało drogę zawodową za sprawą tej powieści. Na mnie aż takiego wrażenia nie zrobiła, ba uważam, że czytałam lepsze książki o segregacji, więc rzucajcie kamieniem. Nie miałam więc przesadnie dużych oczekiwań.
Przenosimy się do lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, prowincja stanu Missouri, gdzie pomimo prawem zniesionej segregacji rasowej, pewne uprzedzenia i nastawienie ludzi są niezmienne. Mamy dwóch chłopców, jeden jest biały, drugi czarnoskóry. Gdy obaj są młodzieńcami ginie jedna dziewczyna. Wprawdzie jej zwłoki nie zostały odnalezione, to jednak biały Larry jest głównym podejrzanym, staje się pariasem. To otwierający rozdział przybliża nam jego życie, pełne wyobcowania i tego nieuchwytnego amerykańskiego klimatu, który, że momentalnie przekraczamy granice i trafiamy na inny kontynent. Mija wiele lat, kolejna dziewczyna znika bez śladu, chyba już nic nie powstrzyma linczu i prowincjonalnej nienawiści.
Książka jest kwintesencją amerykańskiego klimatu. Porusza tematykę mimo wszystko uniwersalną, która przekracza strefy geograficzne. Życie w małej społeczności ma pewne zalety, poczucie wspólnoty, bezpieczeństwa, przynależności. Jednak małe wspólnoty szybciej ulegają uprzedzeniom, są bardziej konserwatywne i często oporne na logikę, rządzą nimi pierwotne uczucia. Tutaj dodatkowo mamy ukazane relacje dwóch chłopców, którzy później dorastają, zmienia ich czas i uprzedzenia i wydarzenia, które wywarły niezatarty wpływ na lokalną społeczność, możemy te zmiany śledzić, mało tego nie da się nie przeżywać ich losów, bo autor pisze tak, że dotyka nawet głęboko ukrytych pokładów empatii.
Książka moim zdaniem jest bardzo dobrze napisana, ciekawa i poruszającą temat, który wprawdzie jest coraz częściej obecny w literaturze na polskim rynku, ale moim zdaniem jeszcze się nie przejadł. Niezła literatura. Warto. Naprawdę warto po nią sięgnąć.
Katarzyna Mastalerczyk